niedziela, 27 grudnia 2015

Poświąteczne postanowienia

Świąteczny czas.. W ubiegłym roku obiecałam sobie, że zwolnimy, że wszystko będzie dopięte na ostatni guzik, lecz bez pośpiechu, dużo wcześniej, bez zbędnej nerwowej atmosfery..
Nie do końca się to udało, bo przygotowania do Świąt były nadzwyczaj intensywne, a same Święta równie wesołe i rodzinne, co zabiegane i nerwowe.. Więc jak sami widzicie z zeszłorocznej obietnicy zbyt wiele nie zostało.. trudno..
Cieszy mnie jednak fakt, że w tym roku Święta dla Mai były już zupełnie inne, bardziej świadome..
Wiele radości z dużej choinki, z kolorowych światełek i masa dobrej zabawy podczas odpakowywania prezentów..
Było rodzinnie, dużo gości, dzieci i zabawa. Śpiew kolęd i pyszne jedzenie..
Śliczna sukienka, uśmiech, kilka fajnych zdjęć..
Wspomnienia.. tak niewiele było mi trzeba do szczęścia w tym roku..

Choć z doświadczenia wiem, że ze spełnianiem obietnic długoterminowych bywa trudno to ponownie obiecuję sobie, że za rok będzie spokojniej, bardziej rodzinnie, po prostu wszystko będzie bardziej..





środa, 7 października 2015

Jak oduczyć dziecko smoczka

Będąc w ciąży wiele naczytałam się o tym jakie złe skutki przynieść mogą zbyt długo używane..bagatela.. w ogóle używane smoczki. Brałam te wszelkie komentarze nieco z przymrużeniem oka.
W szpitalu po porodzie usłyszałam od mojej położnej bardzo mądre słowa. Mówiła, że dzieciom odruch ssania służy nie tylko do jedzenia, czy uspokojenia się. Potrzebny jest im również podczas procesu trawienia. Ssanie pobudza ruchy robaczkowe jelit a tym samym dziecko łatwiej trawi to co przyjęło.
Nie czekałam długo.. Maja swój pierwszy smoczek dostała już w szpitalu..
Mimo uszu puszczałam komentarze, że nie będzie potrafiła odpowiednio przyssać się do piersi czy, że będzie miała nieprawidłowy zgryz.. Sama zdecydowałam, że smoczek z nami zostaje..
I został.. aż na 19 miesięcy..
Uwielbiałam patrzeć na Maję gdy zasypiała z jednym smoczkiem w buzi a drugi kurczowo zaciskając w malutkiej rączce.
Korzystała z nich głownie w nocy, choć nie zabraniałam jej ich w ciągu dnia..
Przyszedł jednak dzień, że Mai smoczki zaczęły służyć bardziej do gryzienia niż ssania. W rezultacie w ciągu miesiąca zmuszona byłam trzykrotnie je wymienić, gdyż stare były dziurawe niczym ser szwajcarski.
Myślałam, że to przejściowe, że to przez ząbkowanie itd. Myliłam się.. Maja zaczęła przegryzać je z premedytacją..
Wtedy nastąpił przełom.. u mnie..
Stwierdziłam, że nie będzie następnych, nowych..
Codziennie tłumaczyłam Mai, że jej smoczek jest dziurawy i ogólnie rzecz biorąc jest wstrętny..
Mai nie trzeba było powtarzać tego w nieskończoność..
Gdy tylko się budziła, oddawała mi go mówiąc stanowczo "pfe"..
Pomyślałam, że to idealny moment, by Maję od tych smoczków odzwyczaić..
Jeszcze tego samego dnia..
Maja spacerowała po pokoju ze smoczkiem w ręku, co chwilę wkładała go do buzi i za każdym razem powtarzała swoje znamienne "pfe"po czym z impetem go wypluwała..
Powiedziałam jej wtedy, że skoro smoczuś jest taki wstrętny i pfe to ma go wyrzucić do kosza na śmieci..
Jakież było moje zdziwienie, gdy Maja tuż po tym zdaniu odwróciła się na pięcie i poszła w kierunku kosza na śmieci i po prostu pozbyła się własnego smoczka..
Wytłumaczyłam jej, że odtąd będzie musiała zasypiać bez smoczusia bo nie mamy innego..
Maja słysząc te słowa beztrosko odpowiedziała "tak".. i wiecie co?
Tego dnia kładłam Maję spać z duszą na ramieniu.. a ona po prostu zasnęła.. bez smoczka..
Byłam wtedy z niej taka dumna.. Bo jak to możliwe, że udało nam się to w zaledwie jednej chwili?
Nie wierzyłam w to..
Kolejne dni, drzemki w ciągu dnia, noce... bez smoczka!! Cudownie..
Smoczka nie ma z nami już od ponad 2 tygodni.. Maja przesypia całe noce, zasypia bez najmniejszego problemu..
Nie sądziłam, że pójdzie nam tak łatwo.. ale jednak wszystko jest możliwe..
Wydaje mi się, że Maja sama dojrzała do tego, świadomie podjęła decyzję o wyrzuceniu smoczka do kosza z myślą, że więcej go nie zobaczy..
Uważam, że dzieci mają większą świadomość siebie niż nam się wydaję..
Dlatego tak często nas zaskakują tym co robią..
Z niecierpliwością czekam na kolejne poczynania Mai..
Kolejny krok.. nocnik..Trzymajcie kciuki..

A jak Wam udało się odzwyczaić dzieci od smoczka?
A może w ogóle ich nie używaliście?

sobota, 15 sierpnia 2015

Nad morze z dzieckiem.. czyli kolejne rodzinne wakacje

Za nami kolejne rodzinne wakacje.. W tym roku zupełnie inne.. bardziej aktywne, bardziej świadome.. dokładnie takie jak sobie wyobrażałam.. a nawet ciut lepsze..
Maja rok temu nad morzem była po raz pierwszy, wszystko ją ciekawiło, ale jeszcze z innej perspektywy.. Wakacje 2014
Wszystko, co zobaczyła, co dotknęła w tym roku wchłaniane było przez nią jak gąbka..
Delektowała się na zmianę to suchym a to mokrym piaskiem, wykrzykując głośno "baby", które wraz z tatusiem starała się ulepić..
Morska woda okazała się słona i na prawdę zimna, choć nawet niska temperatura nie była w stanie odwieść jej od planu ucieczki z plaży wprost do wody...
Rejs statkiem, wbrew moim obawom, okazał się strzałem w przysłowiową "10".. Maja rozkochała w sobie marynarza, a dla niej samej ogrom wody był czymś najwspanialszym..
Były lody, gofry i wszystko to, co nad morzem koniecznie trzeba spróbować..
Pobyt na placu zabaw wśród innych dzieci i tych młodszych i tych starszych wywoływał na buzi Mai ogromny uśmiech.. bez żadnych oporów sama podchodziła do dzieci, próbując porozumieć się z nimi na swój sposób.. najzabawniejsze w tym wszystkim było to, że świetnie jej to wychodziło..
Swym optymizmem zarażała inne dzieci, bawiąc się w "a ku ku".. sama nauczyła się wchodzić i zjeżdżać ze ślizgawki.. dumna jestem z niej niesamowicie..Na prawdę nie spodziewałam się, że tak świetnie będzie sobie radziła wśród innych dzieci na placu zabaw..
Ale wiecie co? Wchodząc na plac zabaw dałam Mai swobodę, której potrzebowała.. nie trzymałam jej za rękę, nie krzyczałam gdy ubrudziła sobie ręce czy dopiero co założoną sukienkę..
Dzięki temu wiem, że Maja swobodnie się bawiła, pokonywała przeszkody bez żadnych obaw..
Choć trudno w to uwierzyć, ale widziałam rodziców, którzy wchodzili z dziećmi na plac zabaw, ostrzegając ich że mają się nie pobrudzić.. a gdy tylko stało się najgorsze, rodzice zabierali malucha z placu zabaw, psując im całą zabawę..
Czyż nie jest tak, że plac zabaw jest dla dzieci? Stworzony do zabawy i szaleństwa?
Jak szaleć i dobrze się bawić, by się nie ubrudzić? Według mnie to niemożliwe..
Sama byłam kiedyś dzieckiem i gdy wychodziłam na podwórko, to nigdy, ale to przenigdy nie wracałam z niego czysta.. Ale nigdy też nie zostałam za to ukarana.. mama pozwalała mi na dobrą zabawę..
Wielokrotnie zachowanie innych rodziców mnie dziwiło.. sama nie postępuję w ten sposób, choć też nie jestem rodzicem bez skazy..
Wychodzę z założenia, że każdy uczy się na własnych błędach..bynajmniej powinien.. najważniejsze jednak jest to, by tych błędów nie powielać..
Wakacje to bardzo dobry czas na sprawdzenie się w roli rodzica, rodzica który potrafi bawić się z dzieckiem.. bawić się mądrze..
Tegoroczne wakacje bardzo dużo mnie nauczyły.. Poniekąd były dla nas, rodziców, kolejnym wyzwaniem.. kolejnym zdobytym doświadczeniem..
Wspaniale było znów razem cieszyć się nadmorskim klimatem, który na zawsze już zostawi w nas wspomnienia.. i garstkę zdjęć z najpiękniejszych momentów..















wtorek, 21 lipca 2015

Mama na etacie

Nie było nas tu chyba zbyt długo..
Winę chciałabym zrzucić na permanentny brak czasu.. i to chyba jedyne wytłumaczenie..
Do niedawna byłam mamą bardzo zapracowaną..
Praca na 1,5 etatu wydawała mi się nie taka straszna.. czas jednak pokazał, że 21 dyżurów w miesiącu- każdy z nich po 12 godzin, zdecydowanie nie pasuje do modelu rodziny, który od zawsze miałam w głowie..
Chciałam zawsze być mamą pracującą, ale nie mamą tylko pracującą.. a tak niestety zaczęło to wyglądać..
Podjęłam decyzję o rezygnacji z dodatkowej pracy i uważam, że była to najlepsza decyzja jaką mogłam podjąć.. żałuję tylko, że zajęło mi to aż 3 miesiące..
Na szczęście teraz jestem w domu zdecydowanie częściej.. mam więcej czasu dla Mai, dla jej taty, dla domu..
W ogóle jestem jakaś szczęśliwsza..
Chyba w końcu spełniam się w roli mamy..
Ale jestem też mamą pracującą..
Macierzyństwo traktuję jak wyzwanie.. zresztą od niedawna jest nim na prawdę..
Maja chyba zaczyna wchodzić w wiek buntu i pokazuje raz po raz swoje różki..
Staram się jak mogę, by nie dochodziło do ataków histerii i płaczu bez powodu..Niełatwe to zadanie.. Wychodzi raz lepiej raz gorzej..ale grunt to się nie poddawać.. w końcu zależy mi, by Maja wyrosła na mądrą i rezolutną dziewczynkę..
Póki co skończyła 18 miesięcy..
Wciąż nie mogę uwierzyć w tempo ubiegającego czasu.. przecież zalewie rok temu wracaliśmy z naszych pierwszych wakacji.. dopiero co Maja nauczyła się samodzielnie siedzieć..a dziś.. biega niczym błyskawica, tańczy, śpiewa..
Piękny to czas.. chciałabym zapamiętać każdy moment..





Pewnie wiele chwil mi umknie z czasem.. liczę jednak na to, że wspomnienia wrócą gdy tylko spojrzę na zdjęcia z tego okresu..

wtorek, 26 maja 2015

O dniu mamy

Mogę śmiało powiedzieć, że to mój dzień.. Dzień Mamy..
Słowo "MAMA" uwielbiam.. jest jakieś takie magiczne..
Gdy słyszę je z ust Mai często się wzruszam, tak jakby wciąż nie mogło do mnie dotrzeć, że na prawdę nią jestem..A przecież Mamą jestem już od ponad 16 miesięcy.. cudownych 16 miesięcy..
Bycie Mamą nie jest łatwe.. ale marzyłam o tym od dawna..
Staram się być dobrą Mamą.. jednak nie mnie to oceniać..
Wierzę, w to, że Maja za jakiś czas ocenić będzie mogła to sama.. Póki co, w zupełności wystarcza mi jej uśmiech gdy się przytulamy, radość w oczach gdy się wygłupiamy i bawimy..ale też zastanowienie, gdy czegoś jej zabraniam.. bo bycie Mamą to odpowiedzialna rola.. nie tylko usłana płatkami róż.. czasem trafia się na kolce.. po to, by zrozumieć jak ważną sprawą jest mądre wychowanie..
Wciąż się uczę.. A Maja testuje mnie na każdym kroku.. Jak na razie wszystkie testy zdane.. ale czas pokaże przed jakim zadaniem Maja mnie jeszcze postawi..
Dziś i każdego dnia roku jestem najszczęśliwszą kobietą..
Każdego dnia spełniają się moje marzenia..
Wspominam zeszłoroczny Dzień Mamy i spoglądam na Maję w skupieniu czytającą książeczkę..
Ach.. jest cudnie..


Życzę wszystkim Mamom takich samych cudownych chwil..


Mojej mamie z kolei dziękuję za wszystkie lata, za cierpliwość i zrozumienie.. za to, że potrafiła być dla mnie przyjaciółką, za trud wychowania- doceniam dopiero dziś- gdy sama jestem mamą.. a w końcu za to, że po prostu jest.. Kocham..


A jaki jest Wasz dzień mamy? 














czwartek, 23 kwietnia 2015

Słownik małego dziecka

Pierwsze słowo jakie rodzic chce usłyszeć od swojego dziecka to "mama" lub "tata".. Czasem są to po prostu zlepki przypadkowo wypowiedzianych sylab ale dla rodziców ich brzmienie sprawia, że są niesamowicie dumni z postępów w mowie swoich małych pociech i to nawet wtedy gdy niemowlę kończy zaledwie np. 5 miesięcy..
Sama przez to przechodziłam i nie mogłam się oprzeć, by ogłosić całemu światu, że Maja powiedziała "mama"..
Dziś patrzę na to zupełnie inaczej.. bo tak na prawdę dopiero od niedawna Maja świadomie wypowiada słowa, powtarza je i wciąż uczy się tych nowych..
Zdaję sobie sprawę z tego jak czas szybko mija, jak ulotne są te piękne chwile.  wiem też, że być może, za jakiś czas nie będę pamiętała słów, które teraz Maja stara się wypowiedzieć.. a w zasadzie jej sposób na nie..
Na wszystko ma swoje określenie, chętnie powtarza nowe, ale też na swój sposób.. szkoda było by zapomnieć tych słów..
Postanowiłam stworzyć słownik Mai.. Taki, który ma Wam pokazać jak dziecko potrafi wybrnąć z trudnego słowa, lub po prostu od tak znalazło sobie określenie na daną rzecz lub sytuację..

Piłka- Pika
Kółko- Kuko
Lalka- Laka
Patyk- Paka
Stokrotka- Totka
Kwiatki- Twiatki
Mama- Mami
Tata- Tati
Piesek- Pia
Widzisz- Zdzis
Ptaszki- Paki
Mucha- Muka
Lampa- Pa
Nie ma- Mie ma
Wszystko co związane z jedzeniem lub piciem (najczęściej gdy chce jeść, pić lub gdy widzi coś do jedzenia)- Nienieka

Czy Wy też stworzyłyście sobie spis słówek wypowiadanych przez dzieci?
Co najbardziej zapadło Wam w pamięci? 




środa, 22 kwietnia 2015

Z dzieckiem na rowerze

Jest! Udało się!
Za nami pierwsza rodzinna wycieczka rowerowa. Było cudownie.
Piękna pogoda od rana wprawiała nas w cudowny nastrój..
Maja z podekscytowaniem  spoglądała na krzesełko zamontowane na moim rowerze..
Jej radość była tym większa, im bliżej roweru mogła podejść..
Z zaciekawieniem oglądała wszystko z wysokości, wciąż się uśmiechała i opowiadała..
Jechaliśmy przez las, wdychając świeży zapach leśnego runa, słuchając śpiewu ptaków..
Dotarliśmy aż nad jezioro..
Chwila wytchnienia.. Maja gdy tylko zobaczyła wodę od razu pobiegła w stronę plaży.. zupełnie tak, jakby przypomniała sobie chwile spędzone nad polskim morzem podczas wakacji..
Cieszyła się widząc niewielkie fale, z przyjemnością dotykała zimny, mokry piasek..
Aż ciężko było ją odgonić..
Nadszedł jednak moment powrotu..
Znów las, znów śpiew ptaków.. Maja jednak już nieco zmęczona od wrażeń..
Niewiele brakowało a zasnęła by, siedząc w krzesełku rowerowym..
Dzielna jednak była ta nasza córeczka..
Po powrocie do domu, nie miała nawet ochoty wracać do domu..
Szybki podwieczorek i jeszcze godzina zabawy w ogrodzie..
Potem kąpiel, kolacja i błogi sen..
Maja zasnęła w locie..
Uwielbiam takie aktywne, rodzinne dni..
Tym bardziej w taką pogodę.. wtedy wiem, że żyję...
Wszystko zresztą budzi się do życia..
Jest pięknie..












sobota, 11 kwietnia 2015

15 miesięcy

Jak za pstryknięciem palca..
Powtarzam to wciąż do znudzenia..
Być może ostatnie miesiące minęły zbyt szybko.. nie wiem..
Być może coś mi umknęło.. czegoś nie zdążyłam dostrzec.. tego także nie wiem..
Nie żałuję jednak..
Łapałam chwile w locie.. tyle ile potrafiłam zmieścić w dostępnym, zdawałoby się wolnym czasie..
Ten bieg mimo wszystko pozytywnie mnie nastawia..
Lubię gdy coś się dzieje..
Najbardziej jednak cieszą mnie chwile spędzone w domu z mężem i Mają..
Wtedy każde z nas ma szczęście w oczach.. najłatwiej dostrzec to u Mai..
Gdy jesteśmy razem, budzi się z uśmiechem na twarzy.. i uśmiech ten towarzyszy jej przez cały dzień.. to jest najwspanialszy widok..
Maja skończyła 15 miesięcy.. nawet nie wiem kiedy minął ten 13 i 14..
Nie mogę się nadziwić jak zmieniła się w ostatnim czasie..
Jak wiele już potrafi..
Zaczęło się od tego, że z niedawno stawianych pierwszych kroczków przeszła od raz do biegu.. coraz trudniej ją dogonić.. a jeszcze trudniej, gdy złapie coś czego jej nie wolno.. ucieka wtedy, chowając się po kątach z łobuzierskim uśmiechem na twarzy.. Nie potrafię się na nią złościć..
Od jakiegoś czasu naśladuje wszystkich wkoło..
Z chęcią powtarza gesty i nowe słowa...
Na swój sposób powtarza to, co jej podpowiadamy..
Uwielbiam jej jeszcze nieporadne słówka i skupienie gdy je wypowiada..
Lubię na nią patrzeć gdy czyta książeczki, gdy z zaciekawieniem wskazuje paluszkiem kolejne zwierzątko naśladując przy tym dźwięki przez nie wydawane..
Dumna jestem bardzo z tej naszej córeczki..
Wciąż się wzruszam, gdy o niej piszę.. gdy na nią patrzę i widzę, że jest szczęśliwa..











piątek, 10 kwietnia 2015

Radość z wiosny

Kolejne wiosenne dni za nami.. Łapię energię z każdego promyka słońca. Mimo, że właśnie dopadła mnie choroba, staram się łapać chwile razem z Mają..
Minione Święta Wielkanocne prawie mi umknęły.. niestety.. a przecież jeszcze niedawno, bo tuż po Bożym Narodzeniu obiecywałam sobie, że następne święta będą piękniejsze..
Nie do końca mi się to udało.. Zbyt wiele dyżurów w pracy.. przez co świąt praktycznie nie miałam..
Chciałam, by było rodzinnie, wesoło, wiosennie.. Zabrakło tego niestety..
Udało mi się jedynie uwiecznić Maję  koszyczkiem wielkanocnym i zjeść świąteczne śniadanko..Pogoda też nam nie dopisała przez co większość czasu spędziliśmy w 4 ścianach.. trudno.. widocznie tak miało być..
Dziś jednak pogoda iście wiosenna.. słońce świeci od rana, ptaszki śpiewają, kwiatki kwitną w ogródku..
Maja z ogromnym zaangażowaniem zrywa wszystkie stokrotki, przygląda się fruwającym ptaszkom..
Nawet apetyt bardziej jej dopisuje na świeżym powietrzu..
Tak jest pięknie.. a jeszcze piękniej gdy jesteśmy wszyscy razem.. tak jak lubię..
A jutro może wycieczka rowerowa?
Maja dostała od Zajączka krzesełko na rower.. więc jutro wyruszamy na rodzinną wycieczkę..
Obiecuję, że zdam relacje..
Buźka..






piątek, 6 marca 2015

Przesilenie wiosenne

Dawno nas tu nie było. Wszystko za sprawą budzącej się do życia wiosny. Przesilenie wiosenne wyraźnie daje o sobie znać, przez co momentami energii totalnie brak.
Nawet prasowanie ubranek Mai staje się wyzwaniem ponad moje siły.
Dziś jednak słońce mnie ożywiło. Maja wstała o świcie. Pobudka o 6.30 nie należy do tych najprzyjemniejszych, ale uśmiech Mai zza szczebelków łóżeczka wszystko rekompensuje. Spacer, huśtawka. Nawet udało mi się umyć okna podczas drzemki Mai. Wszystko dziś jakoś idzie mi szybko i sprawnie.
Po południu zakupy. Z Mają. Trzeba rozejrzeć się za wiosennymi bucikami, kurteczką.
Ostatni przegląd szafy Mai wprawił mnie w osłupienie, gdy okazało się, że w większość Maja po prostu już się nie mieści. Albo zamek się nie dopina, albo rękawki za krótkie. Wyprawa do sklepu więc jak sami widzicie jest konieczna. Co uda nam się upolować zobaczycie później.
Tymczasem, korzystając z kolejnej- zapewne krótkiej drzemki Mai, zmykam na kanapę... krótki relaks przy filiżance kawy.. Chyba każda mama potrzebuje takiego zastrzyku energetycznego w ciągu dnia, prawda? 



poniedziałek, 23 lutego 2015

Bolesne ząbkowanie

Gdy Mai wychodziły pierwsze ząbki w ogóle tego nie odczuliśmy.. zaledwie dwa dni nieco bardziej senne.. odrobinę zmniejszony apetyt.. a potem z dnia na dzień wyczuć można było maleńkie perełki..
Relacje innych mam z tego okresu były dla mnie nieco szokujące, bo mimo, że zdawałam sobie sprawę, że dziecko może to źle znosić, to jednak nie docierało do mnie, bo po prostu nas to nie dotyczyło.. jak się okazuje.. do czasu..
Ostatnie dwa tygodnie mocno dały nam się we znaki..
Co gorsza, nałożyły się 3 rzeczy na raz..
Szczepienie na odrę, świnkę i różyczkę..
Obniżona odporność przez ząbkowanie..
Na sam koniec dopadła Maję tzw. "trzydniówka" z gorączką i piękną wysypką na całym  ciele pod sam koniec..
Pełna obaw, że owa gorączka i wysypka są oznaką jakże krytykowanego szczepienia, pędem poleciałam z Mają do lekarza..
Na szczęście szybko zostałam uspokojona, że to tak na prawdę nic poważnego, że samo minie..
Nie zmieniło to jednak tego, że nadal żal było mi Mai, gdy po raz kolejny budziła się z krzykiem w nocy..z bólu..
Jedyne co mogłam wtedy zrobić to przytulić jej, posmarować dziąsełka żelem i czekać aż znów zaśnie..
Ciężko było mi na to patrzeć, chciało mi się płakać razem z nią..
To tak bardzo niesprawiedliwe, że tak małe dziecko musi doświadczać tak przykrych rzeczy.. przecież niczemu nie zawiniło..
Na szczęście wszelkie objawy minęły.. i co najważniejsze ząbek się w końcu przebił przez dziąsełka..
Humor Mai od razu lepszy..
Jedno jej tylko zostało z tego okresu.. wciąż ale to wciąż chce bym była przy niej.. tuliła ją i głaskała..
Moja Maja..



czwartek, 12 lutego 2015

Powrót mamy do pracy.. oczami dziecka

Powrót do pracy okazał się być całkiem przyjemny...
Choć tęsknota za Mają wciąż mąciła mi w głowie, to natłok pracy na dyżurze okazał się silniejszy i dzielnie podłączałam kolejne kroplówki..
Lubię swoją pracę.. może dzięki temu łatwiej mi to wszytko pogodzić..
Nie wyobrażam sobie życia bez pracy.. Chyba należę do tych osób, które nie znoszą monotonii..
Przyznajcie same.. opieka nad dzieckiem bywa monotonna prawda?

Nie mówię, że nudzę się z Mają.. ale rutyna która wkrada się w wychowanie jednak nudna jest...a na prawdę staram się Mai dzień urozmaicać..
Teraz nawet zbytnio starać się nie muszę, bo odkąd zaczęła chodzić wciąż trzeba za nią ganiać..
Powolne człapanie zamienia się prawie w galop.. 


Po pierwszych dyżurach miałam wrażenie, że mój powrót do pracy nie zrobił na Mai żadnego wrażenia.. Dzień spędza z babcią więc jest z osobami które zna i kocha..
Zdziwiłam się jednak gdy po wczorajszym dyżurze wróciłam do domu.. Maja już spała.. nie widziała mnie więc cały dzień.. nie było mnie przy kąpieli.. ani nie powiedziałam jej "dobranoc" przed snem...
Poczułam się niesamowicie źle.. jakbym zawiniła..
Nie zakłócałam jednak jej snu..
Jednak jej sen coś w nocy i tak zaburzyło...
Budziła się częściej niż zwykle.. z płaczem.. innym niż zwykle..
Gdy tylko wzięłam ją na ręce uspokajała się..
Czuła bicie mojego serca.. przyglądała mi się, a po chwili zamknęła spokojnie oczy..
Nie pamiętam kiedy tak mocno się do mnie tuliła..
Jakby chciała krzyczeć.. "Mamo! w końcu jesteś.. tęskniłam.. nie zostawiaj mnie"..
Ach.. piszę o tym i aż mi łezki w oczach stają..
Na prawdę czułam, że zachowanie Mai wynika z nowej dla niej sytuacji.. dotąd przecież byłam przy niej.. a teraz.. znikam gdy ona jeszcze śpi.. wracam, gdy już śpi..
Zagubiona ona.. zagubiona ja..
Mam nadzieję, że moje poczucie winy zostanie wkrótce zagłuszone przez rozsądek..
Liczę też na to, że Maja wkrótce oswoi się z faktem, że czasem "znikam".. ale zawsze wracam..
Oczywiście, że wracam.. z uśmiechem wychodzę zza szpitalnych murów..
Pędzę za myślami wypełnionymi buziakami dla Mai..





poniedziałek, 2 lutego 2015

Mama wraca do pracy

Niech nikt mi nie mówi, że urlop macierzyński to URLOP...NIEEE!!!
Z urlopem ten czas nie ma nic wspólnego..
Fakt, że nie pracuje się zawodowo w tym czasie nie oznacza, że my- mamy leżymy brzuchami do góry zajadając się chipsami przy ulubionym filmie..
Jest wręcz odwrotnie.. na ulubiony film i chipsy nie możemy sobie pozwolić..
- Najpierw ze względu na propagowane w Polsce karmienie piersią.. ( bo w końcu karmić się powinno ) Jak macie inne zdanie to pewnie jesteście potępione.. niestety.. i ja poczułam to na swojej skórze.. na szczęście obyło się bez ofiar, bo skutecznie dałam co poniektórym do zrozumienia, że to moje piersi i moje dziecko i będę karmić tak długo jak ja będę miała na to ochotę, a nie na tyle długo by zadowolić wytyczne narzucone przez WHO!
- Potem na nieprzespane noce.. bo kolka, bo kolejna kupa w pampersie, ząbkowanie.. dacie wiarę, że nie przespałam w całości jeszcze ani jednej nocy?
Można by wymieniać dalej.. pewnie każda z Was ma wiele podobnych sytuacji, które z urlopem Wam się nie kojarzą,a  dzieją się właśnie w trakcie jego trwania..
Ja nie mam do nikogo żalu o to, że tak jest.. Świadomie zdecydowałam się na dziecko z całym inwentarzem.. bolące piersi, nieprzespane noce i odmawianie sobie większości tych dobrych i mało zdrowych rzeczy nie było dla mnie katorgą..
W najgorszych dniach wychodziłam na chwilę z pokoju, by odetchnąć.. po chwili jednak z uśmiechem na twarzy wracałam do Mai.. bo kocham ją nad życie.. i byłam, jestem gotowa znosić wiele, by ona była szczęśliwa.. ale na miłość boską niech ci, którzy nazwali ten czas urlopem walną się w łeb i pomyślą z czym to się wiąże..
Na szczęście.. może i nieszczęście szanowny urlop właśnie mi się zakończył..
Najwyższy czas wracać do pracy..
Odzyskać kontakt z ludźmi i oderwać się nieco od rutyny dnia codziennego..
To nie jest tak, że cieszę się z tego, że zostawiam Maję w domu.. bo na samą myśl, że przez 12-13 godzin nie będę jej miała przy sobie nieco mnie zasmuca i trochę się tego boję.. w końcu nie wiem jak to jest, być bez niej tak długo..
Tym bardziej, że Maja już jako pełnoprawny roczniak coraz więcej rozumie i tęskni..
Boję się też przepaści, która czeka mnie w pracy... szpitalne środowisko, nowe procedury, sprzęt.. nie było mnie tam prawie dwa lata.. a teraz z dnia na dzień muszę wejść w rytm, który wypracowałam sobie przed zajściem w ciążę.. prawda, że nieco to przeraża?
No ale cóż.. matki są niezniszczalne.. chyba.. co nas nie zabije.. to nas wzmocni.. tak myślę.. a jak będzie w rzeczywistości to się okaże.. niebawem pierwszy mój dyżur.. trzymajcie kciuki...
Ja tymczasem lecę prać mundurki i ugotować obiad dla Mai.. w międzyczasie poczytam jej książeczkę, pobawię się klockami, dam soczek do picia, zmienię pampersa, powieszę wyprane mundurki.. a na końcu może znajdę czas na kawę.. to nic, że na zimno (bo zdąży ostygnąć jak będę Mai dawać obiadek)..
Najważniejsze by być szczęśliwym.. 

Jestem mamą..








poniedziałek, 26 stycznia 2015

Na basen z dzieckiem

Gdy Maja skończyła 6 miesięcy miałam ochotę wybrać się z nią na basen.. czas jednak pędził i niestety nie udało nam się na ten basen dotrzeć..
Do tej pory dużą satysfakcję przynosiły nam dłuższe kąpiele w wannie pełnej wody i piany w towarzystwie gumowych kaczuszek..
W ostatnią niedzielę jednak udało się zrealizować długo planowany wypad..
Z obawą ale i podekscytowaniem szykowałam całą naszą trójkę..
Spakowanie jednej torby dla wszystkich to wyczyn niemal olimpijski..
Pamiętałam jednak o wszystkim..
Dla tych, którzy mają taki wypad przed sobą...lista tych najpotrzebniejszych rzeczy dla dziecka:

1. Ręcznik kąpielowy ( przydaje się taki z kapturkiem)
2. Szlafroczek
4. Pieluszki do pływania
5. Strój kąpielowy
6. Kółko (siedzisko kąpielowe)
7. Żel do mycia ciała i włosów
8. Mleczko nawilżające
9. Pieluszki jednorazowe
10. Suszarka do włosów ( przydaje się gdy dziecko ma bujną czuprynkę)
11. Coś do picia
12. Przekąska ( dzieci przeważnie głodnieją po wyjściu z wody)
13. Aparat fotograficzny lub kamerka ( polecam wodoodporne)

Dla nas wyprawka basenowa jest dużo mniej skomplikowana, myślę, że każdy z Was wie co zabrać ze sobą na basen..

A jak było.. Rewelacyjnie.. Spędziliśmy na basenie 1,5 godziny..
Pierwsze chwile Mai w wodzie były bardzo ciche i spokojne.. Maja była zaskoczona tym, co się dzieje..
Starałam się zachowywać bardzo spokojnie i powoli opisywać i pokazywać to co jest wokół..
Nie musiałam długo czekać na jej ożywienie..
Po chwili śmiała się i dokazywała.. zaczepiając wszystkich kąpiących się..
Nie bała się ogromu wody i wszystko bardzo ją ciekawiło..
Największą frajdę miała jednak w jakuzzi.. cieplutka woda i bąbelki..
W pewnym momencie chciała je nawet łapać..
Oj wiele radości przyniósł nam ten wypad basenowy..
Śmiało polecić mogę każdemu..
Maja po wyjściu z basenu była zmęczona ale to chyba to pozytywne zmęczenie..  po krótkiej drzemce w aucie, w domu do wieczora humor jej nie opuszczał..

Kolejny wypad w następną niedzielę..
Kto idzie z nami?