niedziela, 28 grudnia 2014

I po Świętach.. Naszych..

Cieszyłam się na te Święta bardzo.. w końcu to pierwsze rodzinne Święta. pierwsze Mai.. najważniejsze..
Przedświąteczna gorączka i przeprowadzka wprowadziły jednak chaos, który trochę zaburzył radość z tych dni..
Pośpiech zdecydowanie nie jest sprzymierzeńcem rodzinnej, świątecznej atmosfery..
Mimo to, starałam się jak mogłam, by wszystko było pięknie..
Wigilia od rana pracowita.. pewnie jak u wszystkich.. ale zabrakło mi strojenia choinki przy dźwiękach kolęd.. Wystroiliśmy ją na szybko.. tak jakby bez większych emocji..
Kolacja w tym roku u moich rodziców, z babcią..
Było pysznie... choć równie szybko jak cały ten dzień..
Powrót do domu rodziców męża.. prezenty.. odrobina radości i znów zbyt mało "TEJ" atmosfery..
Reszta Świąt też minęła szybko.. jak zwykle.. i pewnie jak u większości z Was.. choć ja jakoś nie czułam tych dni, w taki sposób jak dotychczas.. nie tak jak chciałam..
Nie mogę nikogo za to obwiniać.. nie chcę..  widocznie tak miało być.. zbyt wiele spraw nałożyło się w zbyt krótkim czasie.. trudno..
Wyciągnęłam jednak wnioski i wiem, że te Święta wymagają specjalnej oprawy.. bez pośpiechu.. który tym razem był nieunikniony..
To, co najbardziej mnie jednak cieszyło w Święta to fakt, że miałam wokół siebie ludzi których kocham.. rodzinę.. i co najważniejsze.. była Maja..
To dzięki niej na mojej twarzy każdego ranka pojawia się uśmiech.. nawet w dni w których nie mam czasu by się zatrzymać.. dostrzegam jej najmniejszy gest.. najmniejszy przejaw radości i szczęścia..
A Maja szczęśliwa jest wtedy gdy mama i tata są szczęśliwi.. i koło się zamyka.. rodzina.. to nasz krąg.. bezpieczny.. szczęśliwy..
Ważne, by mimo wszystko dostrzegać, te drobne rzeczy, które czynią nas szczęśliwymi..









wtorek, 23 grudnia 2014

Magiczne Święta

Rok temu o tej porze z ogromnym zaangażowaniem przygotowywałam potrawy wigilijne.. Strojenie choinki było nie lada wyzwaniem.. ogromny brzuch o mały włos nie strącił jej na ziemię.. Na szczęście nie doszło do tragedii i choinka rozbłysnęła jasnym światłem w naszym mieszkaniu..
Ze wzruszeniem głaskałam brzuch.. mówiłam do Mai, że czekamy na nią i że kolejne Święta będą magiczne.. Pierwsze rodzinne Święta.. takie o jakich marzyłam...
Dziś przygotowania pełną parą.. Maja beztrosko bawiła się w swoim kąciku, od czasu do czasu zagląda do kuchni.. Jutro zabieramy się za strojenie choinki..
Czekam na błysk w oku Mai.. i wspólne świąteczne zdjęcie..
Takie jak zeszłoroczne.. z tą jednak różnicą, że Maja będzie już po drugiej stronie brzuszka.. z nami..



Tak było rok temu..
Relacja tegorocznych Świąt.. wiadomo.. po Świętach.. z pewnością z  dużą ilością pięknych.. rodzinnych zdjęć..
Tymczasem życzę.. życzymy Wam wszystkim Wesołych Świąt.. Pełnych rodzinnego ciepła.. z kolędą w tle..


czwartek, 11 grudnia 2014

O zmianach..

O zbliżających się u nas zmianach wspominałam Wam już jakiś czas temu.. Nadszedł jednak "ten" dzień i pora co nieco o nim napisać..
Wyprowadzka.. to tak w skrócie.. a dokładniej..
Postanowiliśmy z mężem, że czas na zmiany.. Coraz częściej zaczęliśmy dostrzegać w naszym mieszkaniu jakieś wady.. a przecież dopiero co było naszym wymarzonym.. starannie wyremontowanym pierwszym gniazdkiem..
Pojawienie się na świecie Mai sporo zmieniło..
Rzeczy wciąż przybywa, a ściany mimo naszych gorących próśb nie chcą się rozszerzyć..
Zakupy wnoszone na 4 piętro (bez windy) wciąż dają nam się we znaki, a i dodatkowe kilogramy Mai skutecznie potrafią zniechęcić do przechadzek po takich wyżynach..
Po wielu za i przeciw okazało się, że więcej argumentów przemawia za sprzedażą mieszkania..
Sprzedane.. i co dalej?
Właśnie jesteśmy na etapie przeprowadzki do rodziców męża..
Dom z ogródkiem, babcia, dziadek i pies.. idealne warunki dla Mai..
Myślę, że ten czas będzie całkiem fajny..
A potem zobaczymy.. Z pewnością będę pisać o tym co u nas nowego..
Na razie myślę, że przyniesie to wiele dobrego dla nas wszystkich..
Jedyne co mnie martwi to, to jak Maja odczuje tą przeprowadzkę..
Czy będzie tęsknić za tym starym mieszkaniem? Czy tylko mnie będzie brakowało własnych 4 kątów?
Czas pewnie pokaże..
Pełna obaw, ale i nadziei idę naprzód..
Wierzę, że będzie to dla naszej rodziny kolejne wartościowe doświadczenie.. wzmocni nas w przekonaniu, że siła tkwi w miłości do najbliższych..

Dość tych sentymentów.. czas wracać do pakowania..





środa, 10 grudnia 2014

11 miesięcy

Rok temu o tej porze leżałam w łóżku plackiem.. zakaz robienia porządków świątecznych i wszystkiego, co związane z przedświąteczną gorączką.. Nieco mnie to dobijało.. czułam się fatalnie, gdy to mąż skakał koło mnie i szorował wszystkie szafki w kuchni i kafelki w łazience.. ale Maja była dla mnie, dla nas najważniejsza.. nie chciałam, by urodziła się w grudniu, przed terminem.. Dzielnie więc znosiłam zalecenia lekarza.. Cierpliwie czekałam.. w duchu jednak nie mogłam się doczekać dnia porodu.. dnia w którym ujrzę nasze szczęście..
Dziś Maja uśmiecha się od ucha do ucha.. od rana do wieczora.. cieszy ją każda błahostka..
W niesamowity sposób potrafi pokazywać emocje.. i te pozytywne i te negatywne.. choć tych drugich na szczęście jest zdecydowanie mniej..
Od niedawna potrafi podejść do mnie czy do tatusia i od tak dać nam buziaka.. a gdy ją o to poprosimy z uśmiechem do nas podchodzi i całą sobą całuje nas.. cudownie..
Bez problemu potrafi też przytulić się do misia.. wystarczy, że wypowiemy słowa "moja, moja".. a Maja od razu łapie się jedną rączką za główkę i słodko przytula..
Jej zamiłowanie do muzyki rozszyfrowałam już dawno temu.. teraz jednak wiem, co lubi najbardziej.. Na dźwięki muzyki od razu się cieszy, tańczy, kręcąc słodko pupą..
Jej ulubioną piosenką stała się piosenka Arki Noego ( Jako dziecko też tego słuchałam)..
Sami posłuchajcie.. "Nieidealna" to piosenka dla każdego.. Możecie jej posłuchać tutaj..
Reakcja Mai na nią jest nieziemska.. Słowa "taka jaka" ma opanowane do perfekcji..

Często więc można u nas usłyszeć muzykę.. Wolę ją niż telewizję, choć i ona skradła serce Mai.. Większość dnia Maja spędza z nami w pokoju.. a tutaj telewizor włączony jest przez większość dnia.. Choć ostatnio staram się go wyłączać, gdy Maja bawi się ze mną.. nie chcę, by telewizja była dla niej najważniejsza.. zresztą jest na nią jeszcze zbyt mała..
Zdecydowanie bardziej lubię, gdy razem siadamy i przeglądamy stertę książeczek.. Maja też je lubi.. sama po nie sięga gdy są w pobliżu..
W ten sposób mija nam większość dnia.. Maja najbardziej cieszy się jednak na powrót taty z pracy.. Wtedy dopiero zaczyna się zabawa..
Cieszę się ogromnie gdy jesteśmy wszyscy razem.. widzę szczęście w oczach Mai.. Wszyscy jesteśmy szczęśliwi.. Bez Mai byłoby nudno..
Teraz z niecierpliwością czekamy na jej pierwsze urodzinki.. Kolejne kroczki.. Kolejne słowa.. 

W duchu jednak, czasem brak mi chwil gdy była całkiem maleńka.. taka nieporadna.. Ale wystarczy mi, że spojrzę na zdjęcia z tamtego okresu.. a za chwilkę wracam do rzeczywistości z uśmiechniętą córeczką..
Maja bardzo się zmienia.. rozwija się w na prawdę zawrotnym tempie.. Każdy miesiąc, tydzień.. dzień.. przynoszą coś nowego.. Każdego dnia odkrywa nowe możliwości.. pozwalam jej na wiele, bo wiem, że tylko w ten sposób pozwolę jej na poznanie tego co ją otacza..
Chętnie sięga sama po jedzenie.. rezygnuje z karmienia przez mamę na rzecz obcowanie z tym co na talerzu.. Lubi dotykać jedzenia.. i zadziwiające jest to, że są dni, w których więcej zje sama niż ja miałabym jej podać łyżeczką.. Cieszę się z tego powodu, bo to kolejny krok w samodzielności..
Wszystko mnie cieszy.. Wspaniale jest być mamą.. wspaniale jest być mamą Mai..










środa, 26 listopada 2014

Pierwsze kroczki

Długo wyczekiwana chwila.. spodziewałam się, że Maja swój pierwszy krok postawi jeszcze przed końcem roku ale nie koniecznie, że już w listopadzie..
Zabierała się za to od dłuższego czasu.. a teraz, gdy tylko może, rusza naprzód.. póki co częściej upadając.. ale gdy tylko jesteśmy w pobliżu mam wrażenie, że wzrasta w niej poziom odwagi i cała na przód.. wczoraj jej pierwsze pełne 4 kroczki.. aż się wzruszyłam..
Wiem doskonale, że to tak na prawdę mały trening i chodzeniem nazwać tego nie można ale jestem dumna z córki, że odważnie chce poznawać świat.. nie boi się wyzwań.. rzuca się na nas niczym mały skoczek, chichocząc przy tym wesoło..
Zapewne czeka mnie teraz jeszcze większe zaangażowanie w zabawy z nią.. ale cieszy mnie to.. jeszcze troszkę i spacerować będzie z nami za rączkę.. będzie pięknie.. już jest.. jestem niesamowicie szczęśliwa..
Pierwsze kroczki to też pierwsze buciki..
Wciąż mam dylemat jakie wybrać..
Czy w domu zakładać kapciuszki czy raczej pozwalać na beztroskie bieganie na boso?
Póki co zaopatrzyłam się w sporą ilość skarpetek antypoślizgowych.. choć Maja i tak wciąż je ściąga.. ale nie ma chyba lepszego widoku niż malutkie, gołe stópki dziecka.. wciąż mogłabym je całować..
Tymczasem czas na drzemkę.. trzeba zbierać siły na kolejne kroczki.. 



piątek, 14 listopada 2014

Pieluszkowe zapalenie skóry

Poruszam dziś temat, który wydaje mi się, że nie powinien mnie tzn Mai dotyczyć..
Dbam o Maję z całych sił.. od urodzenia pilnuję, by jej pupa zawsze była sucha, pieluszka czysta..
Nie zdarza mi się przetrzymać Mai dłużej w pampersie niż to konieczne..
Nawet gdy planowana kąpiel wypada za pół godziny, a my dopiero wróciliśmy do domu, to pierwsze co robię, to zmieniam Mai pieluszkę.. po kąpieli zawsze zakładam czystą.. nawet gdy ta założona zaledwie pół godziny wcześniej jest sucha..
Maja nie ma okazji płakać z powodu mokrej pieluszki..
Jednak stało się.. statystyki się nie mylą..
Najczęściej na pieluszkowe zapalenie skóry cierpią maluchy między 7-12 miesiącem życia.. Maja ma 10.. idealnie trafiła..
Zaczęło się od małych krostek i lekkiego odparzenia.. byłam pewna, że pomoże pielęgnacja taka jak dotychczas z użyciem większej ilości kremu..
Walczyłyśmy 2 tygodnie.. w tym czasie krostki zrobiły się nieco większe, bardziej czerwone.. na szczęście nie przybywało ich..
Martwiłam się jednak na tyle, że wybrałam się z Mają do zaufanego pediatry..
Diagnoza taka jak się spodziewałam..
Leczenie:
- rezygnacja z chusteczek nawilżanych na rzeczy wacików maczanych w roztworze z nadmanganianem potasu
- octenistep
- sudocrem
- mąka ziemniaczana
- wietrzenie pupy
Poprawa po zaledwie kilku dniach..
Mam nadzieję, że komuś się przyda..
A mamusie, które tak jak ja zadręczają się myślami, że to ich wina.. uspokajam.. tak się czasem zdarza.. na ten stan wpływ ma wiele czynników.. a należy pamiętać, że każde dziecko jest inne i pieluszkowe zapalenie skóry ma na prawdę indywidualne przyczyny..
Najważniejsze, to by pupa była sucha a buzia dziecka uśmiechnięta..


Dla tych którzy mimo zastosowanego wyżej leczenia nadal nie potrafią sobie poradzić z problemem polecam najzwyklejszą na świecie maść ochronną z witaminą A..
Stosuję u Mai do dziś.. zaleczyła do końca ranki powstałe po pieluszkowym zapaleniu skóry.. kosztuje niewiele a efekt widoczny jest w zasadzie po pierwszym dniu stosowania..
Zresztą świetnie sprawdza się i dla dorosłych w jakichkolwiek uszkodzeniach naskórka.. pękających ostach,łokciach czy skórkach paznokci..
Polecam..

Jeśli pomogło Waszym maluchom.. piszcie.. odpiszę na każdy komentarz..

poniedziałek, 10 listopada 2014

Strzał w 10! Czyli 10 miesiąc życia za nami..

Zapewne będę monotematyczna.. ale nie mogę wyjść z podziwu jak ten czas szybko mija..
Dopiero co nosiłam Maję pod sercem.. dopiero, co czułam jej ruchy.. a teraz mija 10 miesięcy odkąd jest po drugiej stronie brzucha..
Każdego dnia znajduję w niej coś nowego.. innego.. i z każdym jej nowym kroczkiem wzruszam się niesamowicie...
Liczyłam się z tym, że macierzyństwo mnie zmieni, że wpłynie na mój sposób postrzegania świata.. ale chyba nie sądziłam, że do tego stopnia..
Budzę się, słysząc Maję, która z natury jest rannym ptaszkiem i od samego świtu dokazuje w swoim łóżeczku; i za każdym razem idę do niej z uśmiechem na twarzy.. a gdy tylko ujrzę jej uśmiech na ślicznej buzi w moich oczach czuję łzy.. szczęścia..
Łzy te pojawiają się w różnych sytuacjach..
Pierwszy nieporadny kroczek, pierwsze słowa.. jest tego na tyle dużo, że nie jestem w stanie o wszystkim napisać..
Jestem szczęśliwa..
A Maja.. cudowna..
Robi coraz większe postępy w stawianiu pierwszych kroczków.. Wciąż upomina się, by wziąć ją za rączki i prowadzić po mieszkaniu.. czasem zdarza jej się zrobić samej krok w przód, po czym upaść na pupę.. Ale nie poddaje się wtedy, tylko szybko łapie się czegokolwiek i wstaje, by znów spróbować..
Widząc jej postępy, wydaje mi się, że do Świąt Bożego Narodzenia będzie już sama chodzić.. no ale czas pokaże.. wszystko w jej tempie..
Coraz częściej też z jej usteczek wydobywają się zlepki sylab, które coraz bardziej zaczynają przypominać słowa.. Często zdarza mi się usłyszeć słodkie "cio to, cio to", "mama", "tata", "baba" a ostatnio nawet "dzidzia".. przypuszczam, że część słówek stara się naśladować.. nie ma dnia bez czytania książeczek.. ma kilka swoich ulubionych.. ale czytamy na zmianę.. a gdy w książeczce są ładne obrazki zawsze staram się jej opowiadać, co na nich jest.. Jej reakcja jest bezcenna..
Sama też sprytnie potrafi zdjąć sobie książeczkę z półeczki, oglądać, przewracać strony i opowiadać.. Wtedy lubię obserwować ją nieco z boku.. jej ekscytacja jest niesamowita.. Potrafi w ten sposób zająć się sobą nawet na 10 minut..
Mimo to wolę gdy czas spędzamy wszyscy razem.. Maja wtedy też jest szczęśliwsza.. radośnie podskakuje wołając "mama", "tata".. a my cieszymy się razem z nią..
Od wczoraj nasza radość jest jeszcze większa bo Maja zaczęła świadomie się do nas przytulać.. wystarczyło prze kilka dni pokazywać jej jak się przytulamy z jej tatusiem mówiąc "mój tatuś, moja mamusia".. a teraz gdy jej to powtarzamy kładzie główkę na naszym ramieniu wtulając się słodko..
Cudowne uczucie..











czwartek, 6 listopada 2014

Pierwszy raz na placu zabaw

Ach.. jak ja bardzo żałuję, że dni takich jak ten jest tak mało..
Rzadko udaje nam się wybrać w trójkę na spacer.. a szkoda wielka szkoda..
Dziś jednak wspólny spacer okazał się możliwy między innymi za sprawą świetnej pogody.. zadziwiająco dobrej jak na listopad..
Mamy to szczęście, że mieszkamy w niedalekiej odległości od parku miejskiego.. nie ma chyba lepszego miejsca na spacer z dzieckiem..
A jako, że Maja porządnie wyspała się w domku jeszcze przed wyjściem, bez zastanowienia ruszyliśmy w stronę placu zabaw..
Pierwszy raz..
Maja zachwycona.. O to chodziło..
Najbardziej do gustu przypadła jej huśtawka..
Zerkała też w stronę piaskownicy.. na bawiącego się w niej chłopca.. ale z tym poczekamy do wiosny.. póki co zostaniemy przy huśtawce i zjeżdżalni..
Teraz spacerki nabiorą innego wymiaru.. będzie aktywniej.. weselej.. cudownie..
Kiedy Wasze maluchy po raz pierwszy były na placu zabaw?
Jaka była ich reakcja? 









wtorek, 4 listopada 2014

Kolorowy pokój dla dziecka

Obiecałam więc piszę..
Pokój Mai jest wyjątkowy.. w każdym tego słowa znaczeniu..
Maja uwielbia spędzać w nim czas.. a ja razem z nią i jej tatą..
Każdy poranek zaczyna się od obejrzenia wszystkich kwiatuszków, które są na ścianie..
Zawsze musi ich dotknąć.. uśmiech nie schodzi wtedy z jej twarzy..
Gdy zapytam jej "gdzie są kwiatuszki" bez mrugnięcia okiem odwraca główkę w ich stronę..
Kwiatuszki też na dywaniku.. te są duże.. kolorowe.. takie jak być powinny w pokoju dziecięcym..
Dywanik wymarzony.. pięknie koloruje cały pokój..
Wciąż brakuje jednak zasłonek.. z zakupem ich wciąż się ociągałam.. nie mogłam trafić na te jedyne.. a gdy już znalazłam okazały się zbyt drogie.. swoją drogą może lepiej, że ich nie ma.. lubię gdy do pokoju wpada dużo światła.. wtedy jest jasno.. ciepło od wschodzącego słońca..
Mebelki w pokoju są białe z kolorowymi akcentami.. nie chciałam ich zbyt wielu by nie wprowadzać zbędnego chaosu.. tak jest dobrze.. Szafa i komoda na ubranka jak na razie nam wystarcza..
Dla Mai jednak najistotniejsza jest ogromna szuflada na zabawki.. mieści się tam prawie wszystko..
A ja lubię ją za to, że gdy przychodzi wieczór wszystko mogę tam schować i jest porządek..
Korzystamy z tego pięknego zakątka przez większość dnia.. jak na razie..póki możemy.. wkrótce czekają nas zmiany.. ale o tym już za jakiś czas..
Na razie cieszymy się tym co mamy.. Maja uczy się nowych rzeczy z każdym dniem..
A ja cieszę się, że tak pięknie się rozwija.. a z jej oczu bije radość.. 








czwartek, 30 października 2014

Święto Zmarłych..

Po jutrze Święto do którego od zawsze podchodzę z wielką zadumą, powagą i sporą dawką refleksji..
Część mojej rodziny jest już po drugiej strony.. to dla nich ten dzień.. dla nich i dla wszystkich innych, którzy mają możliwość oglądania nas z góry..
Dla nich zapłonie światełko na cmentarnym grobie.. wśród wielu innych.. każde z nich ciepłe.. jasne.. takie jakie jest potrzebne tam u góry.. zresztą tu na ziemi też..
Bo właśnie w tych dniach liczy się ciepło, które dostarczamy sobie w rodzinnym gronie tych którzy jeszcze pozostali..
Dlaczego o tym piszę?
Bo tak wiele kontrowersji związanych jest z tym dniem i dziećmi..
Wielu uważa, że dzieci powinny pozostać w domu.. by nie odczuwać atmosfery nostalgii..ale dlaczego? Dlaczego mamy odgradzać je od tego, co dla nas jest czymś naturalnym?.. Emocje związane ze Świętem Zmarłych są ogromne.. ale nie są w żaden sposób negatywne..
Dla Mai będzie to pierwsze takie święto.. Pojedzie z nami.. zobaczy płonące lampki na cmentarzu, poczuje ciepło bijące z ich ogromu.. mimo, że za wiele nie zrozumie to wiem, że z pewnością w pamięci pozostanie jej to ciepło.. miłość.. którą darzymy tych którzy odeszli..
Jak zareaguje? Nie wiem.. pewna jednak jestem, że tak jak dla nas, będzie to dla niej wyjątkowy dzień..
Co Wy sądzicie o obecności dzieci na cmentarzu w tym dniu? Zabieracie maluchy ze sobą? Czy pozostają w domu z rodziną? 




piątek, 24 października 2014

Nie tylko o pierwszych ząbkach

Jesienna aura, deszczowa, zimna.. to zdecydowanie nie jest to, czego oczekuję od tej pory roku..
Jesień lubię słoneczną, z kolorami i jeszcze nieco ciepłym podmuchem wiatru..
Kilka dni mnie nie pociesza.. chcę więcej!
Tymczasem gorsze dni nie tylko za oknem..
Za nami znów nieprzespane noce, marudne dni,ząbki..tym razem góra..cała cudowna czwórka naraz..
Gdy nawet noszenie i przytulanie nie przynosiło ulgi, opadałam z sił.. było mi tak strasznie żal Mai, że chętnie wzięłabym ten ból na siebie.. A Maja jakby zdezorientowana.. momentami chyba nie wiedziała, co się dzieje.. tym bardziej było mi przykro, że nie jestem w stanie jej pomóc.. Nawet żel na ząbkowanie nie przynosił ulgi..
Na szczęście to za nami.. Najpierw lewa strona, a dziś w nocy prawa.. mamy śliczny komplecik..
Maja wciąż śmiesznie wyciąga języczek, jakby chciała sprawdzić, co to jest..
Już powoli przekonuje się, do tego, że ząbki służą do odgryzania..
Chętnie obgryza czerwone jabłko, lub słodką marchewkę.. a mnie najbardziej śmieszą ślady małych ząbków na owocach..
Coraz częściej sięga po to, co na naszych talerzach.. gotowanie dla niej osobno przestało mnie cieszyć.. za każdy razem jedzenie lądowało na ubranku, na podłodze.. tylko nie w buzi.. Mai nie smakuje.. nawet próba doprawienie nie przynosi efektu..
A tak się starałam.. warzywa na parze, łosoś, pulpeciki z mięska z indyka, risotto z pomidorów.. nic.. czasem czegoś spróbuje ale i tak to nie jest to..
Za słoiczkowe jedzenie da się pokroić.. a przecież każda potrawa ze słoiczka, pachnie i smakuje tak samo..
Gdzie popełniłam błąd?
A może to odpowiednia pora, by Maja zaczęła jeść to co my?Motywacja do zdrowego odżywiania?







sobota, 11 października 2014

Mam 9 miesięcy

9 miesięcy ciąży dłużyło mi się w nieskończoność.. a tymczasem 9 miesięcy z życia Mai minęło jak z przysłowiowego bicza strzelił... To wczoraj minął nam kolejny miesiąc.. kolejny miesiąc z życia naszej rodziny.. kolejny z życia Mai..
Jak każdy poprzedni cudowny..
Jak każdy poprzedni inny..
Postępy Mai cieszą mnie najbardziej..
To chyba w tym wszystkim jest najważniejsze..
Co dzień budzi się z uśmiechem na buzi.. nie ma więc wątpliwości, że jest szczęśliwa..
Cieszy się na widok taty wracającego z pracy.. a smuci gdy tylko znikamy z jej widoku..
Rozpoznaje bliskich, uśmiechając się i podskakując całą sobą.. na obcych reaguje wtulając główkę w moją pierś, czasem robiąc niesamowicie smutną podkówkę..
Wiem kiedy się boi, kiedy się złości.. emocje potrafi pokazać w bardzo trafny sposób.. łapiąc nas za serce za każdym razem.. Ostatnio zaczęła też naśladować nas gdy głośno się śmiejemy.. a sposób w jaki to robi wprawia nas w jeszcze większą euforie..
Gdy mówię "nie wolno" odwraca się w moją stronę, patrzy podejrzliwie i próbuje znów dojść do swojego celu.. nie muszę jednak powtarzać zbyt wiele razy.. po 2-3 próbach przeważnie rezygnuje, komentując całą sytuację na swój sposób.. nie potrafię wtedy się nie uśmiechnąć..
Coraz częściej zwiedza świat na nóżkach.. jeszcze z naszą pomocą lub samodzielnie podpierając się czegokolwiek.. ale coraz częściej zdarza jej się stać chwilkę bez trzymanki, po czym upaść sprytnie na pupę.. Nie ma chwili, by usiedziała w jednym miejscu dłużej niż 5 minut.. prawdziwe żywe sreberko.. Mimo, że czasem może wydać się to męczące, to cieszę się, że należy do tych aktywnych.. bardziej martwiłoby mnie, gdyby większość dnia bezszelestnie potrafiła przesiedzieć w łóżeczku..
Wszyscy w koło mówią, że zmienia się z dnia na dzień.. Nam ciężko to ocenić.. ale ja widzę, że rośnie, że staje się mądrzejsza.. tak bardzo mnie to cieszy, że mogłabym opowiadać o niej każdemu.. matka wariatka? To co z tego.. kocham ją i jestem dumna ze wszystkich jej małych kroczków..









środa, 24 września 2014

Blaski i cienie macierzyństwa

Macierzyństwo jak się okazuje ma oprócz tych pięknych chwil, też takie, w których brakuje sił..
Chciałoby się uciec, zamknąć gdzieś w samotności choć na krótką chwilę..
Jednak zanim chęć osamotnienia osiągnie cel, dochodzi się do wniosku, że nie warto się chować..
Zbyt wiele można stracić..
Dziecko to istota nadzwyczaj rozwojowa.. tak szybko się zmienia, że najważniejsze zmiany w jego życiu mogą zostać przez nasz egoizm (tak, uważam, że chowanie się w sytuacji kryzysowej to egoizm) niespostrzeżone.. szkoda, wielka szkoda, by tak było..
Zdążyłam się o tym przekonać, choć nie mam w zwyczaju uciekania od Mai, gdy marudzi przez większość dnia..
Ostatnio częściej jej się to zdarza.. znów ząbki.. znów za nami nieprzespane noce.. noszenie i zasypianie na rękach.. a tak bardzo pilnowałam tego, by zawsze zasypiała w łóżeczku..
Nie mogłam patrzeć jak cierpi.. wydaje mi się, że widziałam strach w jej oczach.. nie wiedziała co się dzieje.. tylko przy mamie- przy mnie czuła się bezpiecznie.. a ja patrzyłam na nią z ogromnym współczuciem, ale i z miłością, która tak silna jest tylko między matką a dzieckiem.. pełna ciepła, zaufania..
Nie mogąc oderwać wzroku od jej spokoju w oczkach, gdy była przy mnie, czekałam aż zaśnie na dobre.. spokojnie odkładałam do łóżeczka i znów patrzyłam.. nie mogąc przestać..
Cieszyłam się, że udało mi się ją uspokoić, że mogła spokojnie zasnąć, odpocząć..
W tej chwili nie myślałam o swoim zmęczeniu..wróciłam po chwili do domowych obowiązków..
Minęło jednak tych kilka gorszych dni.. przeplatanych chwilami radości i nowości..
Tym cieszyłam się najbardziej..
Kolejne postępy Mai.. Raczkuje z szybkością światła, wstaje na nóżki w mgnieniu oka, uśmiecha się jak zawsze.. pięknie..
Kolejne gadżety w nowym pokoju Mai.. wciąż jednak brakuje zamówionego dywanu i zasłonki.
I mimo, że to nadal ten sam pokój, Maja wciąż rozgląda się i cieszy za każdym razem gdy na ścianie widzi kwiatuszki i literki z jej imieniem.. zdobią ściany już od urodzenia a wciąż zachwycają..
Wzloty i upadki, radość i złość.. to co? Bycie mamą to właśnie to wszystko.. cieszę się, że mogę tego doświadczyć..