Cieszyłam się na te Święta bardzo.. w końcu to pierwsze rodzinne Święta. pierwsze Mai.. najważniejsze..
Przedświąteczna gorączka i przeprowadzka wprowadziły jednak chaos, który trochę zaburzył radość z tych dni..
Pośpiech zdecydowanie nie jest sprzymierzeńcem rodzinnej, świątecznej atmosfery..
Mimo to, starałam się jak mogłam, by wszystko było pięknie..
Wigilia od rana pracowita.. pewnie jak u wszystkich.. ale zabrakło mi strojenia choinki przy dźwiękach kolęd.. Wystroiliśmy ją na szybko.. tak jakby bez większych emocji..
Kolacja w tym roku u moich rodziców, z babcią..
Było pysznie... choć równie szybko jak cały ten dzień..
Powrót do domu rodziców męża.. prezenty.. odrobina radości i znów zbyt mało "TEJ" atmosfery..
Reszta Świąt też minęła szybko.. jak zwykle.. i pewnie jak u większości z Was.. choć ja jakoś nie czułam tych dni, w taki sposób jak dotychczas.. nie tak jak chciałam..
Nie mogę nikogo za to obwiniać.. nie chcę.. widocznie tak miało być.. zbyt wiele spraw nałożyło się w zbyt krótkim czasie.. trudno..
Wyciągnęłam jednak wnioski i wiem, że te Święta wymagają specjalnej oprawy.. bez pośpiechu.. który tym razem był nieunikniony..
To, co najbardziej mnie jednak cieszyło w Święta to fakt, że miałam wokół siebie ludzi których kocham.. rodzinę.. i co najważniejsze.. była Maja..
To dzięki niej na mojej twarzy każdego ranka pojawia się uśmiech.. nawet w dni w których nie mam czasu by się zatrzymać.. dostrzegam jej najmniejszy gest.. najmniejszy przejaw radości i szczęścia..
A Maja szczęśliwa jest wtedy gdy mama i tata są szczęśliwi.. i koło się zamyka.. rodzina.. to nasz krąg.. bezpieczny.. szczęśliwy..
Ważne, by mimo wszystko dostrzegać, te drobne rzeczy, które czynią nas szczęśliwymi..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz