Długo wyczekiwana chwila.. spodziewałam się, że Maja swój pierwszy krok postawi jeszcze przed końcem roku ale nie koniecznie, że już w listopadzie..
Zabierała się za to od dłuższego czasu.. a teraz, gdy tylko może, rusza naprzód.. póki co częściej upadając.. ale gdy tylko jesteśmy w pobliżu mam wrażenie, że wzrasta w niej poziom odwagi i cała na przód.. wczoraj jej pierwsze pełne 4 kroczki.. aż się wzruszyłam..
Wiem doskonale, że to tak na prawdę mały trening i chodzeniem nazwać tego nie można ale jestem dumna z córki, że odważnie chce poznawać świat.. nie boi się wyzwań.. rzuca się na nas niczym mały skoczek, chichocząc przy tym wesoło..
Zapewne czeka mnie teraz jeszcze większe zaangażowanie w zabawy z nią.. ale cieszy mnie to.. jeszcze troszkę i spacerować będzie z nami za rączkę.. będzie pięknie.. już jest.. jestem niesamowicie szczęśliwa..
Pierwsze kroczki to też pierwsze buciki..
Wciąż mam dylemat jakie wybrać..
Czy w domu zakładać kapciuszki czy raczej pozwalać na beztroskie bieganie na boso?
Póki co zaopatrzyłam się w sporą ilość skarpetek antypoślizgowych.. choć Maja i tak wciąż je ściąga.. ale nie ma chyba lepszego widoku niż malutkie, gołe stópki dziecka.. wciąż mogłabym je całować..
Tymczasem czas na drzemkę.. trzeba zbierać siły na kolejne kroczki..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz