W myśl tego, że rola mamy jest już z góry określona, wydawać by się mogło, że nie powinnam odbiegać od normy.. Powinnam spełniać swe zadanie od rana do wieczora..
W większości dni właśnie tak jest.. spełniam swe matczyne obowiązki, które w gruncie rzeczy mnie cieszą.. Mimo, że czasem jest to męczące, to prasowanie ubranek Mai sprawia mi przyjemność.. A chwile spędzone z Mają są bezcenne.. i nie oddałabym ich za nic..
Są jednak dni, a w zasadzie jeden dzień w tygodniu, kiedy ze spokojem oddalam się od tego, od tej codzienności.. Wtedy mam dokładnie 3 godziny na regenerację, na poukładanie myśli kłębiących się w głowie każdego dnia..Wtorek..To właśnie mój dzień.. moje popołudnie..
Co tydzień uczestniczę w zajęciach plastycznych dla dorosłych.. Już jako dziecko uczestniczyłam w takich zajęciach, rozwijając swoją pasję.. czasem nawet zdobywając nagrody i wyróżnienia..
Po latach postanowiłam wrócić do malowania.. Zawsze sprawiało mi to niesamowitą radość.. tym bardziej, gdy po kilku godzinach efekt pracy był zadowalający..
Dziś odbyła się wystawa pracy uczestników zajęć plastycznych..
Lubię je.. Jest chwila na refleksje.. na rozmowy z uczestnikami i gośćmi.. na komentowanie własnych i innych prac..
Odrobina kultury w tak bardzo powszechnym życiu, daje na prawdę wiele radości..
Odkąd urodziłam udało mi się stworzyć zaledwie albo aż 3 prace.. Każda inna.. Każda robiona pod wpływem innych emocji i inspiracji..
Z pewnością będą kolejne.. bo pomysłów w głowie wciąż wiele.. i chęci wciąż mi nie brak..
Ciekawe czy Maja odziedziczy po mnie zamiłowanie do sztuki.. Czas pokaże.. Póki co, za nią pierwsza wystawa.. Rozglądała się na prawo i lewo, wodząc oczkami za kolorowymi pracami.. Kto wie.. może już rozwija się w niej pewna wrażliwość na piękno..
Ps. Jakość zdjęć niestety kiepska.. oświetlenie piwniczne nie sprzyja fotografii..
wtorek, 27 maja 2014
poniedziałek, 26 maja 2014
O pierwszym takim Dniu Matki
Mamą jestem od niespełna 5 miesięcy. Byłam nią już w chwili gdy dowiedziałam się, że jestem w ciąży. A od chwili, gdy na świecie pojawiła się Maja każdy dzień jest dla mnie wyjątkowy. Każdy jej uśmiech sprawia, że jestem jeszcze szczęśliwsza..
Uwielbiam poranki, gdy Maja budzi się obok mnie, przeciąga w każdą stronę robiąc przy tym słodkie minki..
Uwielbiam jej zaspane oczka i uśmiech, który pojawia się na jej buzi zanim na dobre te oczka się otworzą..
Uwielbiam nasze spacerki i reakcje Mai na szeleszczące liście w parku..
Uwielbiam porę obiadu i ubrudzoną marchewką Jej buzię..
Uwielbiam popołudnie, gdy całą rodziną bawimy się w A-ku-ku i śmiech Mai, w reakcji na łaskotki..
Uwielbiam wieczory, gdy tuż po kąpieli Maja spokojnie zasypia w swoim łóżeczku..
Uwielbiam każdą chwilę z nią spędzoną..
Bycie mamą to bardzo odpowiedzialna rola.. Nie ma dnia odpoczynku, nie ma chwili w której możemy zrobić sobie wolne od macierzyństwa.. To rola przypisana na całe życie..
Byłam gotowa na nią jeszcze zanim zaszłam w ciążę..
Teraz tylko utwierdzam się w przekonaniu, że życie nie mogło napisać mi lepszego scenariusza..
Jestem wdzięczna losowi za to, że mam dziecko.. że mam córką.. że jestem Mamą..
I choć wciąż uczę się tej roli, to wiem, że robię to najlepiej jak potrafię..
Wierzę mocno w to, że uda mi się wychować Maję na dobrego człowieka..
Wierzę też w to, że wkrótce usłyszę od niej słowo "Mama", na które tak bardzo czekam..a nieco później "Kocham Cię mamo"..
Wtedy będę pewna, że dobrze odgrywam swoją rolę.. przecież nie ma nic cenniejszego niż wzajemna Miłość matki i dziecka..
A tymczasem czuję się tak jakby każdy dzień był Dniem Matki.. bo to mój dzień.. każdy taki spędzony z Mają.. cudowny Dzień Matki..
Uwielbiam poranki, gdy Maja budzi się obok mnie, przeciąga w każdą stronę robiąc przy tym słodkie minki..
Uwielbiam jej zaspane oczka i uśmiech, który pojawia się na jej buzi zanim na dobre te oczka się otworzą..
Uwielbiam nasze spacerki i reakcje Mai na szeleszczące liście w parku..
Uwielbiam porę obiadu i ubrudzoną marchewką Jej buzię..
Uwielbiam popołudnie, gdy całą rodziną bawimy się w A-ku-ku i śmiech Mai, w reakcji na łaskotki..
Uwielbiam wieczory, gdy tuż po kąpieli Maja spokojnie zasypia w swoim łóżeczku..
Uwielbiam każdą chwilę z nią spędzoną..
Bycie mamą to bardzo odpowiedzialna rola.. Nie ma dnia odpoczynku, nie ma chwili w której możemy zrobić sobie wolne od macierzyństwa.. To rola przypisana na całe życie..
Byłam gotowa na nią jeszcze zanim zaszłam w ciążę..
Teraz tylko utwierdzam się w przekonaniu, że życie nie mogło napisać mi lepszego scenariusza..
Jestem wdzięczna losowi za to, że mam dziecko.. że mam córką.. że jestem Mamą..
I choć wciąż uczę się tej roli, to wiem, że robię to najlepiej jak potrafię..
Wierzę mocno w to, że uda mi się wychować Maję na dobrego człowieka..
Wierzę też w to, że wkrótce usłyszę od niej słowo "Mama", na które tak bardzo czekam..a nieco później "Kocham Cię mamo"..
Wtedy będę pewna, że dobrze odgrywam swoją rolę.. przecież nie ma nic cenniejszego niż wzajemna Miłość matki i dziecka..
A tymczasem czuję się tak jakby każdy dzień był Dniem Matki.. bo to mój dzień.. każdy taki spędzony z Mają.. cudowny Dzień Matki..
sobota, 24 maja 2014
Samo_się cz. IV i rozwijanie zmysłów
Ogromnie cieszy mnie fakt, że dalej pisane nam jest barć udział w tym projekcie. Co prawda kolejne tematy zaskakują nas coraz bardziej, ale bawimy się dalej..
Ostatnie dwa tygodnie rozrywki zawdzięczamy Dzieciowej Krainie. Dziewczyny wymyśliły dla nas temat rzekę.. "Co z oczu to dla innych zmysłów"..
Od razu jednak wiedziałam, co pokażemy z Mają..
Ograniczyła nas nieco choroba Mai i nią spowodowany kompletny brak ochoty na zabawę i cokolwiek innego..Na całe szczęście udało nam się w miarę sprawnie pokonać wstrętne choróbsko i dołączyć do zabawy.. Choć szczerze mówiąc Maja jest w takim wieku, że powoli zaczyna dopiero odkrywać swoje zmysły.. Jedne są już rozwinięte prawie do perfekcji, a inne z kolei dopiero raczkują..
Maja dopiero od niedawna zaczęła próbować innych potraw niż mleko.. wszystko, co nowe trafia wprost do jej buzi.. nie zawsze smakuje jej to co podaję.. brokuły, to zdecydowanie nie jej smak.. za to marchewka jest jej ulubionym warzywem.. je całą sobą..
Nie mogę jednak zapomnieć, że do jej buzi trafiają nie tylko obiadki i deserki.. już od dłuższego czasu ćwiczy swój zmysł smaku wkładając do buzi wszystkie przedmioty, które trafiają jej do rączek.. Wiem doskonale, że dzieci w ten sposób najlepiej poznają kształty.. Maja poznała już kilka i coraz sprawniej jej to wychodzi..
Jeszcze do niedawna karuzela w łóżeczku nie robiła na Mai wrażenia. Czasem miałam
nawet wrażenie, że ją denerwuje.. Od niedawna jednak to jej ulubiona łóżeczkowa rozrywka..
Gdy tylko melodyjka ucichnie z pokoju dobiega głośny pisk, by znów ją nakręcić.. by Maja znów mogła posłuchać znanej jej już melodii..
Poza melodią uwielbia też zabawki, które są w końcu w zasięgu jej dłoni.. przy każdym obrocie karuzeli Maja ochoczo sięga po zabawki.. łapiąc, przytrzymując a nawet smakując każdej z nich..
W ostatnim czasie coraz częściej zaczęło ją ciekawić własne odbicie w lustrze.. i mimo, że wiem, że jeszcze zbyt wcześnie na to, by Maja wiedziała, że to właśnie ona jest po drugiej stronie to sam fakt, że tak żywo reaguje, obserwuje z zawzięciem a nawet łapie jest dla mnie niesamowity..
A my mamy przy tym ogromną radochę..
Codziennie odkrywamy coś nowego.. Maja uczy się siebie.. poznaje wszystko to, co ją otacza.. tak jak tylko potrafi.. Mnie cieszy fakt, że widzę jak się rozwija i to jest najważniejsze..
Ostatnie dwa tygodnie rozrywki zawdzięczamy Dzieciowej Krainie. Dziewczyny wymyśliły dla nas temat rzekę.. "Co z oczu to dla innych zmysłów"..
Od razu jednak wiedziałam, co pokażemy z Mają..
Ograniczyła nas nieco choroba Mai i nią spowodowany kompletny brak ochoty na zabawę i cokolwiek innego..Na całe szczęście udało nam się w miarę sprawnie pokonać wstrętne choróbsko i dołączyć do zabawy.. Choć szczerze mówiąc Maja jest w takim wieku, że powoli zaczyna dopiero odkrywać swoje zmysły.. Jedne są już rozwinięte prawie do perfekcji, a inne z kolei dopiero raczkują..
Maja dopiero od niedawna zaczęła próbować innych potraw niż mleko.. wszystko, co nowe trafia wprost do jej buzi.. nie zawsze smakuje jej to co podaję.. brokuły, to zdecydowanie nie jej smak.. za to marchewka jest jej ulubionym warzywem.. je całą sobą..
Nie mogę jednak zapomnieć, że do jej buzi trafiają nie tylko obiadki i deserki.. już od dłuższego czasu ćwiczy swój zmysł smaku wkładając do buzi wszystkie przedmioty, które trafiają jej do rączek.. Wiem doskonale, że dzieci w ten sposób najlepiej poznają kształty.. Maja poznała już kilka i coraz sprawniej jej to wychodzi..
Jeszcze do niedawna karuzela w łóżeczku nie robiła na Mai wrażenia. Czasem miałam
nawet wrażenie, że ją denerwuje.. Od niedawna jednak to jej ulubiona łóżeczkowa rozrywka..
Gdy tylko melodyjka ucichnie z pokoju dobiega głośny pisk, by znów ją nakręcić.. by Maja znów mogła posłuchać znanej jej już melodii..
Poza melodią uwielbia też zabawki, które są w końcu w zasięgu jej dłoni.. przy każdym obrocie karuzeli Maja ochoczo sięga po zabawki.. łapiąc, przytrzymując a nawet smakując każdej z nich..
W ostatnim czasie coraz częściej zaczęło ją ciekawić własne odbicie w lustrze.. i mimo, że wiem, że jeszcze zbyt wcześnie na to, by Maja wiedziała, że to właśnie ona jest po drugiej stronie to sam fakt, że tak żywo reaguje, obserwuje z zawzięciem a nawet łapie jest dla mnie niesamowity..
A my mamy przy tym ogromną radochę..
Codziennie odkrywamy coś nowego.. Maja uczy się siebie.. poznaje wszystko to, co ją otacza.. tak jak tylko potrafi.. Mnie cieszy fakt, że widzę jak się rozwija i to jest najważniejsze..
niedziela, 18 maja 2014
Niezawodna kobieca intuicja
Ostatni tydzień nie był dla nas..dla Mai przede wszystkim zbyt łaskawy..
Od piątku Maja zakatarzona.. pisałam o tym tutaj.. wtedy jednak nie wiedziałam jeszcze, że nie skończy się tylko na katarze..
Teraz już wiem, że intuicja mnie nie myliła.. czułam, że z dnia na dzień jest gorzej.. że Maja męczy się bardziej z każdą godziną.. kaszel spowodowany katarem zmienił się w ciągu jednego dnia na uporczywy i suchy.. wręcz duszący.. nie wytrzymałam.. po kolejnym prawie 40 minutowym napadzie kaszlu pojechałam ponownie z Mają do lekarza.. podejrzenie zapalenia krtani.. recepta na syrop przeciwkaszlowy, zalecone inhalacje parowe i powrót do domu.. wydawałoby się, że sytuacja nieco złagodniała.. Maja przespała kilka godzin z rzędu bez kaszlu.. mnie nie udało się odpocząć.. cały czas zaglądałam do łóżeczka jak śpi, jak oddycha.. Pobudka w środku nocy.. znów uporczywy kaszel..Zero poprawy.. mimo ciągłego podawania syropu..
Kolejny dzień.. kolejna wizyta u lekarza.. Tym razem okazało się, że jednak są zalegania w oskrzelach.. ale, że to małe dziecko pani doktor nie chciała przepisywać od razu antybiotyku.. w sumie byłam zadowolona, bo wiem, że odporność po antybiotykach wraca do normy nawet po kilku miesiącach.. miałyśmy dać jej czas.. przez weekend..
Jeszcze tego samego dnia wieczorem intuicja znów mnie nie zawiodła.. znów czułam, że jest gorzej.. tym razem wizyta prywatna u wspaniałego lekarza, do którego nieraz już zaglądaliśmy.. osłuchiwał Maję wcześniej.. od razu stwierdził, że niestety choroba postępuje i konieczny jednak okazał się antybiotyk..
Trochę się uspokoiłam.. Choć Maję nadal męczył kaszel..który znów się zmienił..
Pierwsza dawka antybiotyku.. nie sądziłam, że Maja z tak wielką ochotą będzie go zjadać.. smakował jej..potem mleczko i... przespała prawie całą noc.. spokojnie.. z przerwą na jedzenie..
Dzięki temu i ja odpoczęłam.. Kaszel jeszcze się utrzymuje.. ale już mniej uporczywy..Maja też zdecydowanie odżyła.. W końcu zaczęła się uśmiechać od tak.. bez powodu, jak to właśnie Ona potrafi.. Chętniej też niż w dniach ostatnich brała udział w naszych rodzinnych tańcach, śpiewach i zabawach uśmiechając się przy tym od ucha do ucha..
W środę wizyta kontrolna.. wiem, że będzie już dobrze.. już teraz widzę zdecydowaną poprawę..
I choć zdarzyło mi się usłyszeć w tym czasie kilka razy, że panikuję, że przesadzam to nie żałuję żadnej decyzji, którą podjęłam.. wręcz przeciwnie.. czasem konsultacja u więcej niż jednego lekarza potrafi otworzyć nam oczy na problem..
Dzięki temu wiem, że zrobiłam dla Mai wszystko, by jak najszybciej wyzdrowiała.. bo wciąż czuję wyrzuty sumienia, że to pewnie z mojej winy zachorowała.. wciąż doszukuję się momentu, w którym mogło do tego dojść.. ale nie wiem, nie pamiętam.. więc tym samym nie wiem czy moje poczucie winy ma sens.. może po prostu to był czas na pierwszą infekcję Mai?.. Nie wiem.. choć nie przestaję zadawać sobie tego pytania..
Pewnie Maja jeszcze nieraz zachoruje.. pewnie nieraz będę stał przed dylematem czy jechać z nią do lekarza, czy przeczekać.. ale teraz jestem już bogatsza o to doświadczenie.. i wiem, że podejmę słuszną decyzję..
Teraz nie pozostaje nam nic innego jak cieszyć się z tego, że Maja zdrowieje w oczach.. i po cichu liczyć na to, że takie i inne infekcje nie będą pokazywały się zbyt często..
Od piątku Maja zakatarzona.. pisałam o tym tutaj.. wtedy jednak nie wiedziałam jeszcze, że nie skończy się tylko na katarze..
Teraz już wiem, że intuicja mnie nie myliła.. czułam, że z dnia na dzień jest gorzej.. że Maja męczy się bardziej z każdą godziną.. kaszel spowodowany katarem zmienił się w ciągu jednego dnia na uporczywy i suchy.. wręcz duszący.. nie wytrzymałam.. po kolejnym prawie 40 minutowym napadzie kaszlu pojechałam ponownie z Mają do lekarza.. podejrzenie zapalenia krtani.. recepta na syrop przeciwkaszlowy, zalecone inhalacje parowe i powrót do domu.. wydawałoby się, że sytuacja nieco złagodniała.. Maja przespała kilka godzin z rzędu bez kaszlu.. mnie nie udało się odpocząć.. cały czas zaglądałam do łóżeczka jak śpi, jak oddycha.. Pobudka w środku nocy.. znów uporczywy kaszel..Zero poprawy.. mimo ciągłego podawania syropu..
Kolejny dzień.. kolejna wizyta u lekarza.. Tym razem okazało się, że jednak są zalegania w oskrzelach.. ale, że to małe dziecko pani doktor nie chciała przepisywać od razu antybiotyku.. w sumie byłam zadowolona, bo wiem, że odporność po antybiotykach wraca do normy nawet po kilku miesiącach.. miałyśmy dać jej czas.. przez weekend..
Jeszcze tego samego dnia wieczorem intuicja znów mnie nie zawiodła.. znów czułam, że jest gorzej.. tym razem wizyta prywatna u wspaniałego lekarza, do którego nieraz już zaglądaliśmy.. osłuchiwał Maję wcześniej.. od razu stwierdził, że niestety choroba postępuje i konieczny jednak okazał się antybiotyk..
Trochę się uspokoiłam.. Choć Maję nadal męczył kaszel..który znów się zmienił..
Pierwsza dawka antybiotyku.. nie sądziłam, że Maja z tak wielką ochotą będzie go zjadać.. smakował jej..potem mleczko i... przespała prawie całą noc.. spokojnie.. z przerwą na jedzenie..
Dzięki temu i ja odpoczęłam.. Kaszel jeszcze się utrzymuje.. ale już mniej uporczywy..Maja też zdecydowanie odżyła.. W końcu zaczęła się uśmiechać od tak.. bez powodu, jak to właśnie Ona potrafi.. Chętniej też niż w dniach ostatnich brała udział w naszych rodzinnych tańcach, śpiewach i zabawach uśmiechając się przy tym od ucha do ucha..
W środę wizyta kontrolna.. wiem, że będzie już dobrze.. już teraz widzę zdecydowaną poprawę..
I choć zdarzyło mi się usłyszeć w tym czasie kilka razy, że panikuję, że przesadzam to nie żałuję żadnej decyzji, którą podjęłam.. wręcz przeciwnie.. czasem konsultacja u więcej niż jednego lekarza potrafi otworzyć nam oczy na problem..
Dzięki temu wiem, że zrobiłam dla Mai wszystko, by jak najszybciej wyzdrowiała.. bo wciąż czuję wyrzuty sumienia, że to pewnie z mojej winy zachorowała.. wciąż doszukuję się momentu, w którym mogło do tego dojść.. ale nie wiem, nie pamiętam.. więc tym samym nie wiem czy moje poczucie winy ma sens.. może po prostu to był czas na pierwszą infekcję Mai?.. Nie wiem.. choć nie przestaję zadawać sobie tego pytania..
Pewnie Maja jeszcze nieraz zachoruje.. pewnie nieraz będę stał przed dylematem czy jechać z nią do lekarza, czy przeczekać.. ale teraz jestem już bogatsza o to doświadczenie.. i wiem, że podejmę słuszną decyzję..
Teraz nie pozostaje nam nic innego jak cieszyć się z tego, że Maja zdrowieje w oczach.. i po cichu liczyć na to, że takie i inne infekcje nie będą pokazywały się zbyt często..
sobota, 17 maja 2014
Wspomnienia.. Radość z dwóch kreseczek..
Minął dokładnie rok, od dnia w którym dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Emocje jakie wtedy mi towarzyszyły są chyba nie do opisania. Nie wiedziałam czy cieszyć się, czy martwić.. miałam bardzo mieszane uczucia, choć przecież to radość największa..
Wydaje mi się jednak, że taki stan emocjonalny dotyczy większości przyszłych mam..
Pamiętam dokładnie, że 15.05.2013r. zrobiłam pierwszy test. Nie bardzo wierzyłam w jego wiarygodność bo druga kreska była praktycznie niewidoczna. Dnia następnego zrobiłam aż 3 kolejne.. znów to samo.. druga kreska blada.. ale była w każdym teście.. wtedy już wiedziałam.. przez łzy radości, zaskoczenia i wielu emocji innych których nie potrafię opisać potwierdziłam mężowi tą nowinę..Mimo przecież aż 4 testów.. nie dowierzałam.. nie wiem dlaczego wątpiłam.. przecież wszystko układało mi się w całość gdy tylko zajrzałam do kalendarza.. poleciałam jednak do pracy na dyżur i poprosiłam koleżanki z oddziału by pobrały mi krew na HCG.. ich reakcja była bardzo pozytywna.. kibicowały mi.. a wynik.. oczywiście dodatni.. wtedy wiedziałam już na pewno..
To był nasz dzień.. Choć nadal coś we mnie chciało temu zaprzeczyć.. na dzień następny wizyta u lekarza.. i cudowny widok w badaniu USG.. i już wtedy w mojej głowie wszystko zaczęło się układać.. zaczęło do mnie dochodzić, że na prawdę jestem w ciąży.. że wkrótce zostanę mamą.. cudowna wiadomość.. dla mnie, dla mojego męża.. dla całej rodziny..
Już wtedy wiedzieliśmy, że nasze życie się zmieni.. ale cieszyło nas to.. nadal cieszy.. bo to cudowne zmiany..
Pierwsze z nich jeszcze w ciąży.. ze względu na mój stan zrezygnowaliśmy z zaplanowanych wakacji w Egipcie..może i dobrze się stało, bo akurat w czasie, w którym mieliśmy wyjeżdżać były tam największe zamieszki.. Zresztą fakt ten przepowiedziała też moja mama.. Gdy dowiedziała się, że mamy zaplanowane wakacje w Egipcie złapała się za głowę, po czym po krótkiej chwili ze spokojem w głosie powiedziała: " Wy i tak nie pojedziecie, bo Ania będzie w ciąży".. śmiałam się wtedy z tego.. a jednak miała rację.. stwierdziłam wtedy, że powinna zostać wróżką..
Cała ciąża przebiegała jak marzenie..żadnych mdłości, świetne samopoczucie w zasadzie od samego początku.. poza przespanymi pierwszymi 3 miesiącami.. żadnych zachcianek.. Cudownie jest być w ciąży.. ale najpiękniejsze wspomnienie z tego okresu to badanie USG z badań prenatalnych, gdy usłyszeliśmy bicie serduszka, gdy na ekranie monitora ukazały nam się śliczne rączki i nóżki.. a w końcu cichutko wypowiedziane słowa pani doktor, że to dziewczynka..Zawsze marzyłam o córce.. udało się.. Od początku wiedziałam, że będzie miała na imię Maja..
W mojej pamięci bardzo zapadły też kopniaczki Mai.. i jej regularna czkawka..
To niewiarygodne, ale tuż po porodzie dotykałam swojego brzucha, by poczuć jej ruchy.. szybciutko jednak uświadamiałam sobie, że moja córeczka leży tuż obok, a nie w brzuchu..cudowne chwile..
Więcej o emocjach jakie towarzyszyły mi po porodzie możecie przeczytać tutaj.. Bo ja sama mogłabym pisać i pisać na ten temat w nieskończoność.. lubię opowiadać o swojej ciąży, o porodzie, który odmienił mnie pod wieloma względami i o tym, że teraz w domu mam cudowną córeczkę, która dla mnie i mojego zamężnego stała się całym światem..
To zdjęcie przypomina mi chwile gdy Maja była jeszcze w brzuszku.. wtedy też dowiedzieliśmy się, że to dziewczynka.. a przede wszystkim zdrowa dziewczynka..
Ostanie zdjęcie zrobione w ciąży.. Dokładnie 6 stycznia.. zgodnie z zaleceniem lekarza dużo spacerowałam z mężem.. tym razem wyprawa do centrum na kawkę.. Brzuszek był już na tyle pokaźny, że filiżanka bez problemu utrzymywała się na nim..Kto by pomyślał, że 9go stycznia do centrum miałam jeszcze jedną wyprawę.. przedporodową..Kilk
Pierwsze chwile razem.. bezcenne..
W malutkiej rączce cały świat.. nasz świat..
Wydaje mi się jednak, że taki stan emocjonalny dotyczy większości przyszłych mam..
Pamiętam dokładnie, że 15.05.2013r. zrobiłam pierwszy test. Nie bardzo wierzyłam w jego wiarygodność bo druga kreska była praktycznie niewidoczna. Dnia następnego zrobiłam aż 3 kolejne.. znów to samo.. druga kreska blada.. ale była w każdym teście.. wtedy już wiedziałam.. przez łzy radości, zaskoczenia i wielu emocji innych których nie potrafię opisać potwierdziłam mężowi tą nowinę..Mimo przecież aż 4 testów.. nie dowierzałam.. nie wiem dlaczego wątpiłam.. przecież wszystko układało mi się w całość gdy tylko zajrzałam do kalendarza.. poleciałam jednak do pracy na dyżur i poprosiłam koleżanki z oddziału by pobrały mi krew na HCG.. ich reakcja była bardzo pozytywna.. kibicowały mi.. a wynik.. oczywiście dodatni.. wtedy wiedziałam już na pewno..
To był nasz dzień.. Choć nadal coś we mnie chciało temu zaprzeczyć.. na dzień następny wizyta u lekarza.. i cudowny widok w badaniu USG.. i już wtedy w mojej głowie wszystko zaczęło się układać.. zaczęło do mnie dochodzić, że na prawdę jestem w ciąży.. że wkrótce zostanę mamą.. cudowna wiadomość.. dla mnie, dla mojego męża.. dla całej rodziny..
Już wtedy wiedzieliśmy, że nasze życie się zmieni.. ale cieszyło nas to.. nadal cieszy.. bo to cudowne zmiany..
Pierwsze z nich jeszcze w ciąży.. ze względu na mój stan zrezygnowaliśmy z zaplanowanych wakacji w Egipcie..może i dobrze się stało, bo akurat w czasie, w którym mieliśmy wyjeżdżać były tam największe zamieszki.. Zresztą fakt ten przepowiedziała też moja mama.. Gdy dowiedziała się, że mamy zaplanowane wakacje w Egipcie złapała się za głowę, po czym po krótkiej chwili ze spokojem w głosie powiedziała: " Wy i tak nie pojedziecie, bo Ania będzie w ciąży".. śmiałam się wtedy z tego.. a jednak miała rację.. stwierdziłam wtedy, że powinna zostać wróżką..
Cała ciąża przebiegała jak marzenie..żadnych mdłości, świetne samopoczucie w zasadzie od samego początku.. poza przespanymi pierwszymi 3 miesiącami.. żadnych zachcianek.. Cudownie jest być w ciąży.. ale najpiękniejsze wspomnienie z tego okresu to badanie USG z badań prenatalnych, gdy usłyszeliśmy bicie serduszka, gdy na ekranie monitora ukazały nam się śliczne rączki i nóżki.. a w końcu cichutko wypowiedziane słowa pani doktor, że to dziewczynka..Zawsze marzyłam o córce.. udało się.. Od początku wiedziałam, że będzie miała na imię Maja..
W mojej pamięci bardzo zapadły też kopniaczki Mai.. i jej regularna czkawka..
To niewiarygodne, ale tuż po porodzie dotykałam swojego brzucha, by poczuć jej ruchy.. szybciutko jednak uświadamiałam sobie, że moja córeczka leży tuż obok, a nie w brzuchu..cudowne chwile..
Więcej o emocjach jakie towarzyszyły mi po porodzie możecie przeczytać tutaj.. Bo ja sama mogłabym pisać i pisać na ten temat w nieskończoność.. lubię opowiadać o swojej ciąży, o porodzie, który odmienił mnie pod wieloma względami i o tym, że teraz w domu mam cudowną córeczkę, która dla mnie i mojego zamężnego stała się całym światem..
To zdjęcie przypomina mi chwile gdy Maja była jeszcze w brzuszku.. wtedy też dowiedzieliśmy się, że to dziewczynka.. a przede wszystkim zdrowa dziewczynka..
Ostanie zdjęcie zrobione w ciąży.. Dokładnie 6 stycznia.. zgodnie z zaleceniem lekarza dużo spacerowałam z mężem.. tym razem wyprawa do centrum na kawkę.. Brzuszek był już na tyle pokaźny, że filiżanka bez problemu utrzymywała się na nim..Kto by pomyślał, że 9go stycznia do centrum miałam jeszcze jedną wyprawę.. przedporodową..Kilk
Pierwsze chwile razem.. bezcenne..
W malutkiej rączce cały świat.. nasz świat..
wtorek, 13 maja 2014
Dzień za dniem
W sobotę Maja skończyła 4 miesiące.. już! To niesamowite, że to tak szybko mija..
W zasadzie dzień za dniem.. Jedne dni są pełne śmiechu, radości i zabaw a inne z kolei bardziej leniwe..wtedy pół dnia spędzamy w piżamach wylegując i bawiąc się na łóżku..
Za nami pierwsze deserki i obiadek.. zaczęłam od jabłuszka i mimo obaw, że warzywa Mai już tak nie zasmakują, marchewka z ziemniaczkami okazała się równie smaczna..
Konieczny okazał się przegląd garderoby Mai.. Część ubranek stanowczo już za mała.. a przecież gdy się urodziła to nawet najmniejszy rozmiar był na nią nieco za duży.. Moje maleństwo..
Wciąż karmię piersią.. choć od niedawna już tylko dwa razy na dobę.. Sądziłam, że karmiąc piersią uchronię ją przed infekcjami.. niestety nie udało się..
Tak.. od piątku Maja choruje.. nie bardzo poważnie.. ale katar i kaszel nim spowodowany skutecznie psuje nam humor.. Maja bardziej osowiała.. nawet nie ma zbyt dużej ochoty na wygłupy jak do tej pory.. choć momentami przez zakatarzony nosek i zaszklone oczka przebija się mały uśmiech..cieszy najbardziej.. bo gdy konieczne okazuje się oczyszczanie noska na uśmiech nie ma szans.. nie lubię gdy Maja płacze.. i choć wiem, że zabieg ten ma jej pomóc, to ja poniekąd czuję się winna..a przecież nie robię jej krzywdy..
Momentami zastanawiam się czy Maja będzie pamiętała te chwile.. wolałabym, żeby pamiętała tylko te przyjemne.. choć pewnie niektóre sytuacje i tak utkną w jej głowie..
Póki co Maja zasnęła.. W końcu sen to zdrowie..
W zasadzie dzień za dniem.. Jedne dni są pełne śmiechu, radości i zabaw a inne z kolei bardziej leniwe..wtedy pół dnia spędzamy w piżamach wylegując i bawiąc się na łóżku..
Za nami pierwsze deserki i obiadek.. zaczęłam od jabłuszka i mimo obaw, że warzywa Mai już tak nie zasmakują, marchewka z ziemniaczkami okazała się równie smaczna..
Konieczny okazał się przegląd garderoby Mai.. Część ubranek stanowczo już za mała.. a przecież gdy się urodziła to nawet najmniejszy rozmiar był na nią nieco za duży.. Moje maleństwo..
Wciąż karmię piersią.. choć od niedawna już tylko dwa razy na dobę.. Sądziłam, że karmiąc piersią uchronię ją przed infekcjami.. niestety nie udało się..
Tak.. od piątku Maja choruje.. nie bardzo poważnie.. ale katar i kaszel nim spowodowany skutecznie psuje nam humor.. Maja bardziej osowiała.. nawet nie ma zbyt dużej ochoty na wygłupy jak do tej pory.. choć momentami przez zakatarzony nosek i zaszklone oczka przebija się mały uśmiech..cieszy najbardziej.. bo gdy konieczne okazuje się oczyszczanie noska na uśmiech nie ma szans.. nie lubię gdy Maja płacze.. i choć wiem, że zabieg ten ma jej pomóc, to ja poniekąd czuję się winna..a przecież nie robię jej krzywdy..
Momentami zastanawiam się czy Maja będzie pamiętała te chwile.. wolałabym, żeby pamiętała tylko te przyjemne.. choć pewnie niektóre sytuacje i tak utkną w jej głowie..
Póki co Maja zasnęła.. W końcu sen to zdrowie..
piątek, 9 maja 2014
Samo_się część III czyli kreatywnie z balonami
Balonowa zabawa małych i dużych to już III część Samo_siowej przygody, w której mamy okazję uczestniczyć z Mają..
Każdy temat sprawia mi niemałą frajdę.. czasem muszę nieźle pogłówkować, by wymyślić zabawę odpowiednią do wieku Mai.. 4 miesięczne niemowlę w końcu nie wszystko rozumie, a i umiejętności manualne są wciąż w fazie łapania koordynacji..
Postanowiłam jednak się nie poddawać.. więc i tym razem dołączamy do zabawy..
Nasza przygoda z balonami zaczęła się już w niedzielę 4 maja..Trafił się nam odpust w Taciszowie, gdzie mieszkają babcia i dziadek Majusi.. Kupiłam jej śliczny balonik z wizerunkiem Myszki Mini..przywiązałam do wózka i balonik powędrował z nami na spacer.. Maja spała a balonik z każdym krokiem stawał się coraz mniejszy.. cały hel z niego wyparował.. nie było więc okazji by go zaprezentować naszej córeczce ani też sprawdzić jej reakcję.. Nie poddałam się jednak i owy balonik zareklamowałam.. dostaliśmy w zamian śliczny, nowy, fioletowy i w dodatku z księżniczkami..
Zaraz po powrocie do domku, tuż po przebudzeniu Maja z ogromnym zdziwieniem obserwowała fruwający obiekt nad jej główką..łapała wstążkę i tym mocniej się dziwiła gdy balonik drgnął z każdym ruchem jej rączki..
Po powrocie do domku balonik ozdobił łóżeczko.. Maja mogła obserwować go w ciągu dnia i tuż przed snem.. do czasu gdy tatuś go nie odpiął i...
I postanowił sprawdzić czy Maja będzie dzięki niemu latać..
Maja zaskoczona ale i zadowolona.. tatuś zafundował Mai niezły odlot..
A gdy zostałyśmy same Maja wylądowała w krainie balonowej.. Balonowo i kolorowo było bardzo.. Maja wodziła wzrokiem za balonikami w prawo i w lewo.. kilka razy nawet udało jej się podrzucić balonik do góry a to nóżką, a to rączką..
Wciąż jednak czułam niedosyt naszych balonowych wygłupów.. Gdy Maja spała siedziałam i myślałam nad kolejnym balonowym dniem i równie balonowymi zabawkami..
Przypomniałam sobie własne dzieciństwo i gniotki z odpustów.. Stwierdziłam więc, że z powodzeniem mogę stworzyć takiego gniotka dla Mai.. w końcu hand made ostatnio u nas coraz bardziej na topie..
W ruch poszedł balonik, mąka, lejek zrobiony z butelki i kilka wstążek do ozdoby.. Efekt? Sami zobaczcie.. Panna gniotka..
Ciekawa bardzo byłam reakcji Mai ale nie pozostało mi nic innego jak poczekać do dnia następnego..
A wykorzystując jeszcze jedną wolną chwilkę powstała kolejna balonowa zabawka dla Mai..
Balonowa grzechotka..
Tym razem wystarczyło kilka ziaren ziela angielskiego i oczywiście balonik..i tym sposobem powstała balonowa grzechotka..
Pełna obaw czy moje rękodzieło spodoba się Mai czekałam na kolejny dzień..
Nie było jednak ku temu powodów..
Uśmiech Mai i zainteresowanie jakie wywołały owe zabawki mówią same za siebie..
I choć wydaje mi się, że to właśnie balonowa grzechotka zrobiła na Mai większe wrażenie to i tak cieszę się z efektu naszych zabaw :) Kolejne poznane faktury dla Mai a dla mnie ogromna dawka radości :)
Każdy temat sprawia mi niemałą frajdę.. czasem muszę nieźle pogłówkować, by wymyślić zabawę odpowiednią do wieku Mai.. 4 miesięczne niemowlę w końcu nie wszystko rozumie, a i umiejętności manualne są wciąż w fazie łapania koordynacji..
Postanowiłam jednak się nie poddawać.. więc i tym razem dołączamy do zabawy..
Nasza przygoda z balonami zaczęła się już w niedzielę 4 maja..Trafił się nam odpust w Taciszowie, gdzie mieszkają babcia i dziadek Majusi.. Kupiłam jej śliczny balonik z wizerunkiem Myszki Mini..przywiązałam do wózka i balonik powędrował z nami na spacer.. Maja spała a balonik z każdym krokiem stawał się coraz mniejszy.. cały hel z niego wyparował.. nie było więc okazji by go zaprezentować naszej córeczce ani też sprawdzić jej reakcję.. Nie poddałam się jednak i owy balonik zareklamowałam.. dostaliśmy w zamian śliczny, nowy, fioletowy i w dodatku z księżniczkami..
Zaraz po powrocie do domku, tuż po przebudzeniu Maja z ogromnym zdziwieniem obserwowała fruwający obiekt nad jej główką..łapała wstążkę i tym mocniej się dziwiła gdy balonik drgnął z każdym ruchem jej rączki..
Po powrocie do domku balonik ozdobił łóżeczko.. Maja mogła obserwować go w ciągu dnia i tuż przed snem.. do czasu gdy tatuś go nie odpiął i...
I postanowił sprawdzić czy Maja będzie dzięki niemu latać..
Maja zaskoczona ale i zadowolona.. tatuś zafundował Mai niezły odlot..
A gdy zostałyśmy same Maja wylądowała w krainie balonowej.. Balonowo i kolorowo było bardzo.. Maja wodziła wzrokiem za balonikami w prawo i w lewo.. kilka razy nawet udało jej się podrzucić balonik do góry a to nóżką, a to rączką..
Wciąż jednak czułam niedosyt naszych balonowych wygłupów.. Gdy Maja spała siedziałam i myślałam nad kolejnym balonowym dniem i równie balonowymi zabawkami..
Przypomniałam sobie własne dzieciństwo i gniotki z odpustów.. Stwierdziłam więc, że z powodzeniem mogę stworzyć takiego gniotka dla Mai.. w końcu hand made ostatnio u nas coraz bardziej na topie..
W ruch poszedł balonik, mąka, lejek zrobiony z butelki i kilka wstążek do ozdoby.. Efekt? Sami zobaczcie.. Panna gniotka..
Ciekawa bardzo byłam reakcji Mai ale nie pozostało mi nic innego jak poczekać do dnia następnego..
A wykorzystując jeszcze jedną wolną chwilkę powstała kolejna balonowa zabawka dla Mai..
Balonowa grzechotka..
Tym razem wystarczyło kilka ziaren ziela angielskiego i oczywiście balonik..i tym sposobem powstała balonowa grzechotka..
Pełna obaw czy moje rękodzieło spodoba się Mai czekałam na kolejny dzień..
Nie było jednak ku temu powodów..
Uśmiech Mai i zainteresowanie jakie wywołały owe zabawki mówią same za siebie..
I choć wydaje mi się, że to właśnie balonowa grzechotka zrobiła na Mai większe wrażenie to i tak cieszę się z efektu naszych zabaw :) Kolejne poznane faktury dla Mai a dla mnie ogromna dawka radości :)
poniedziałek, 5 maja 2014
O pierwszej takiej majówce
Ostatnio u nas wiele pierwszych razy.. A wszystko to zawdzięczamy Mai.. to dzięki niej każdy dzień jest wyjątkowy..
Wyjątkowa okazała się też miniona majówka..
Pogoda co prawda nas nie rozpieszczała, ale udało nam się uskutecznić choć jeden piknik nad jeziorkiem..
Maja na świeżym powietrzu czuje się fantastycznie.. więc i 1go maja dobry humor dopisywał jej już od samego rana..i nie zabrakło go także pod sam wieczór.. mimo ogromnego zmęczenia z jej buzi nie znikał uśmiech..
Dzień rozpoczęliśmy od wyjazdu nad jezioro..wyprawa to niemała.. cała torba prowiantu dla nas i osobna dla Mai.. niczego nie mogło zabraknąć.. ach.. nawet apetyt bardziej Mai dopisał pod chmurką..
Była też drzemka na kocyku, chwilowe wietrzenie główki- uff.. w końcu chwilka bez czapeczki..i oczywiście gołe stópki.. chyba najlepsza chwila w całym Majeczkowym pikniku..zresztą gdy tylko stópki Mai ujrzały światło dzienne z ust znajomych padło tylko wielkie.. "Oooo jakie śliczne małe stópki".. i zgodzić mogę się z tym w 100%.. bo stópki Mai są cudowne.. uwielbiam je..
Popołudnie z kolei spędziliśmy w gronie rodzinnym na ogródku działkowym.. Słoneczko również tutaj nas pięknie dogrzewało.. Maja podziwiała wszystko z poziomu wózka a ja z mężem mieliśmy chwilkę, by zasmakować pierwszych grillowych przysmaków..
Ku naszemu zdziwieniu dzień minął bardzo szybko.. nim się obejrzeliśmy konieczny okazał się powrót do domu.. W końcu nasza córeczka domagała się już codziennej kąpieli i porządnej dawki snu we własnym łóżeczku..
W zasadzie pierwszy taki dzień. pierwszy cały dzień spędzony razem i to poza domem.. było wspaniale.. i choć bardzo żałuję, że pogoda bardziej nam nie dopisała to i tak rozpiera mnie ogromna radość ze wspaniale spędzonego 1go maja..
Wyjątkowa okazała się też miniona majówka..
Pogoda co prawda nas nie rozpieszczała, ale udało nam się uskutecznić choć jeden piknik nad jeziorkiem..
Maja na świeżym powietrzu czuje się fantastycznie.. więc i 1go maja dobry humor dopisywał jej już od samego rana..i nie zabrakło go także pod sam wieczór.. mimo ogromnego zmęczenia z jej buzi nie znikał uśmiech..
Dzień rozpoczęliśmy od wyjazdu nad jezioro..wyprawa to niemała.. cała torba prowiantu dla nas i osobna dla Mai.. niczego nie mogło zabraknąć.. ach.. nawet apetyt bardziej Mai dopisał pod chmurką..
Była też drzemka na kocyku, chwilowe wietrzenie główki- uff.. w końcu chwilka bez czapeczki..i oczywiście gołe stópki.. chyba najlepsza chwila w całym Majeczkowym pikniku..zresztą gdy tylko stópki Mai ujrzały światło dzienne z ust znajomych padło tylko wielkie.. "Oooo jakie śliczne małe stópki".. i zgodzić mogę się z tym w 100%.. bo stópki Mai są cudowne.. uwielbiam je..
Popołudnie z kolei spędziliśmy w gronie rodzinnym na ogródku działkowym.. Słoneczko również tutaj nas pięknie dogrzewało.. Maja podziwiała wszystko z poziomu wózka a ja z mężem mieliśmy chwilkę, by zasmakować pierwszych grillowych przysmaków..
Ku naszemu zdziwieniu dzień minął bardzo szybko.. nim się obejrzeliśmy konieczny okazał się powrót do domu.. W końcu nasza córeczka domagała się już codziennej kąpieli i porządnej dawki snu we własnym łóżeczku..
W zasadzie pierwszy taki dzień. pierwszy cały dzień spędzony razem i to poza domem.. było wspaniale.. i choć bardzo żałuję, że pogoda bardziej nam nie dopisała to i tak rozpiera mnie ogromna radość ze wspaniale spędzonego 1go maja..
Subskrybuj:
Posty (Atom)