sobota, 18 stycznia 2014

Jak dobrze być razem

W końcu jesteśmy w domu.. całą trójką..
Tak.. urodziłam i jestem bardzo ale to bardzo szczęśliwa, że Maja w końcu jest z nami..
Pisząc ostatniego posta nie spodziewałam się, że już kilka godzin po publikacji będę w drodze do szpitala z akcją porodową!
Cały dzień czułam delikatne skurcze, ale gdy zaczęły pojawiać się co 10 minut zaczęłam się zastanawiać czy to już?
Mąż wrócił z pracy.. a ja właśnie zaliczyłam kolejny skurcz..
Kilka godzin później były coraz silniejsze.. i ku mojemu zdziwieniu, radości i zwątpieniu były coraz częstsze..
Skontaktowałam się pospiesznie z położną, chciałam przeczekać.. ale gdy skurcze pojawiały się już co 3 minuty mąż nie pozwolił mi dłużej czekać!
Z radością ale i ze strachem jechaliśmy do szpitala.. szybkie badanie, krótki zapis KTG i przyjęcie do.. PORODU!
Trafiła się nam sala do porodów rodzinnych.. nieco przytulniej, więcej sprzętu, worek sako z którym bardzo się zaprzyjaźniłam w fazie przejściowej i gaz rozweselający, który chyba jednak trochę mi pomógł..
Nie mogę zapomnieć o moim mężu, który dzielnie towarzyszył mi przez cały ten czas, pamiętał by masować plecy, podał wodę.. uwierzcie mi, że obecność kogoś bliskiego jest nieoceniona w takich chwilach..
Akcja porodowa trwała ponad 7 godzin.. i o godzinie 6.30 10.01.2014r. urodziła się nasza córeczka..
Po chwilach zwątpienia, bólu nie do opisania, było to największe szczęście, jakie mogło nas spotkać..
Wysiłek jaki trzeba włożyć w to by urodzić także jest nie do opisania..myślę jednak, że nie poradziłabym sobie bez wsparcia męża, ale co najważniejsze bez położnej, która wspierała mnie przez cały czas, dawała wskazówki bez, których nie dałabym sobie rady..
Dziękuję pani Bożeno!
Dziś mija kolejna noc w domu.. kiedy jesteśmy wszyscy razem..
Nigdy nie byłam bardziej szczęśliwa!


 
Pierwsze rodzinne zdjęcie..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz